Ogłoszenie

Forum nieaktywne.

...ale może kogoś zainteresuje autorski blog jego twórcy: http://powidokisolipsysty.blogspot.com/

O co tu chodzi, czyli jak wytłumaczyć niewytłumaczalne. Wejdź, jeśli chcesz głębiej poznać (propagandę) forum. Uwaga! Silnie uzależnia!

Użytkowników prosi się o codzienne klikanie w toplisty (kliknij tutaj, aby zagłosować na wszystkie).

Wstępny nabór na mistrza (mistrzów?) gry!

#1 2012-05-27 22:04:59

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Karczma wzięła swą nazwę od pewnej legendy, którą rozgłasza tutejszy karczmarz, chude indywiduum, gdy akurat zdarzy mu się lepszy dzień. Związana jest ona z dawną modą na wróżenie z ostatnich gestów wisielca. Karczmarz zadał ponoć pytanie, gdzie jest jego przyszłość, zaś jakiś szubienicznik w swych ostatnich podrygach wskazał właśnie ten lokal (już wtedy mający nie najlepszą renomę), który później samozwańczy wróżbita przejął po poprzednim właścicielu i dziesięciu latach ciężkiego kieratu. Za jego rządów niewiele się tu zmieniło, może poza jeszcze większą ilością szkła, brudu i dziwek. Goście są niewiele lepsi niż samo miejsce - większość to pijacy, którzy wyżebrawszy kolejną wyszczerbioną monetę, co prędzej zeszli się tutaj, by uczcić swe zwycięstwo serwowanymi tu szczynami.


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#2 2012-06-22 12:56:22

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Sen zlewał się jeszcze z rzeczywistością, kiedy rozdzierający ból w czaszce stopniowo przywracał mnie do świata trzeźwych. Nasilający się tumult kaleczył niemiłosiernie me udręczone uszy, gdy do świadomości bezlitośnie dotarł fakt, iż mój siennik to drewniany blat klejącego się od brudu stołu. Otworzyłam niechętnie oczy, które zrażone wcześniej odradzającą podpowiedzią nozdrzy przyznały im natychmiast rację i spojrzały na to obmierzłe wnętrze z nowej, bo chwiejącej się perspektywy. Roztarłam czerep szukając źródła bólu i rychło okazał się nim rzucony we mnie z któregoś podstępnego stolika kielich. Jużem była gotowa pogrozić tałatajstwu poderżnięciem gardła od ucha do ucha, coby nie myślało sobie, że lza mnie bezkarnie oblewać pomyjami szumnie zwanymi tutaj okowitą, lecz z mej piersi wydobyło się jeno stłumione jęknięcie. Nagłe podniesienie głowy i dodatkowy fetor alkoholu spowodowały, że do gardzieli niebezpiecznie podeszła treść pokarmowa, toteż zakryłam usta, obiecując rozbawionej gawiedzi zemstę za tę znieważającą ablucję w innych okolicznościach.
Uspokoiwszy chwilowo nadchodzące torsje, starałam się oddzielić ziarno od plewu w odmętach splątanej pamięci. Niewątpliwie zabradziażyłam zbyt długo w tej spelunie, co spowodowało przymusową i niechcianą drzemkę. Kołatała mi się po głowie rozmowa z pewnym nadętym jegomościem z wyższych sfer, któremu złoto w kiesy tak uderzyło do łba, że tytułował się istotą nie z tego świata. Dla mnie to nie stanowiło problemu, szkopuł tkwił jednak w tym, że nie ustaliliśmy ceny. Kolejne wytężenie intelektu uświadomiło mi z przerażeniem, że nie pamiętam nawet, jak on wygląda. Nie wiedziałam już, czy to pomroczność spowodowana moją słabą głową do trunków, czy może wszystko było jeno wytworem chorej i zapijaczonej imaginacji. Ważyłam argumenty za i przeciw, zaś moja chciwość podpowiadała mi, że skoro w rozmowie padło konkretne imię, czas najwyższy zastąpić zwątpienie pragnieniem zysku. Wzięłam trzy głębokie wdechy, nim zafundowałam memu organizmowi trzęsienie ziemi w postaci mozolnego i utrapionego zbliżania się do szynkwasu. Jeszcze chwila na podparcie się o blat drewna i przybranie dobrej miny do złej gry, po czym z udawaną niefrasobliwością zaczepiam krzątającego się karczmarza.
- Szukam Czarnego Eda – wyduszam wreszcie z siebie ze ściśniętym żołądkiem.

Ostatnio edytowany przez Vespera (2012-06-22 21:33:52)


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#3 2012-06-22 21:49:30

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Początkowo ten nie okazał Ci większej atencji, nadal zajmując się polerowaniem blatu brudną ścierą, co zdawało się tylko pogarszać stan takowego. W końcu chyba jednak uznał, że dalsze ignorowanie Cię nie ma sensu, i zwrócił swą pokrytą dziobami po ospie facjatę w Twoją stronę, przyglądając Ci się spod półprzymkniętych powiek.
- Czego?... Czarnego Eda?... - Zaśmiał się chrapliwym, pozbawionym jakiejkolwiek wesołości rechotem, a kosmyki tłustych włosów podrygiwały mu do rytmu. - To chyba on szuka ciebie. Nuże, chodź tu, za kontuar. Ed już czeka na zapleczu. Mówił, że chce się widzieć z jakąś małą paskudą. Pewno chodziło mu o ciebie... - Ta wypowiedź zbiła Cię kompletnie z tropu; i nie chodziło tu bynajmniej o obraźliwy ton, w jakim została wypowiedziana, co raczej o informację, że czekał na Ciebie ktoś, kogo w życiu na oczy nie widziałaś i kto z całą pewnością nie widział również Ciebie... Czyżby Twój sen nie był tylko snem?


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#4 2012-06-23 00:15:57

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Cóż to, do licha ciężkiego? Od kiedy to dorobiłam się wyprzedzającej mnie sławy?
Zwykle przed zawarciem nowych znajomości dysponowałam niejaką wiedzą na temat rozmówcy, toteż znalezienie się w tego typu niepokojącej sytuacji wprowadziło mnie w nie lada konsternację, spotęgowaną dodatkowo urzeczywistnieniem sennych majaków. Jednakże kto nie ryzykuje, ten nie zyskuje, tedy choć skonfundowana, wypełniam polecenie grubiańskiego karczmarza i obdarzywszy go co najwyżej pogardliwym spojrzeniem, podążam na spotkanie persony o tak znamienitym przydomku, która impertynencko śmie znać moje imię.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#5 2012-06-23 12:49:23

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Otworzyłaś drzwi na zaplecze, a te zaprotestowały przeciągłym, wręcz agonalnym jękiem. Za nimi dostrzegłaś niewielki składzik. Nie licząc światłą wpadającego tu od strony wnętrza karczmy - całkowicie ciemny. Od razu powiało też charakterystycznym, piwnicznym zapaszkiem, kojarzącym się ze starym winem i zgniłymi kartoflami. Aż podskoczyłaś, gdy razem z owym cugiem przywiało do Ciebie jakiś cichy szept:
- Śmiało, możesz wejść. Jestem tutaj. - Niewielki cień przy ścianie poruszył się nieznacznie... i wtedy zrozumiałaś, skąd ów Ed posiada tak znamienity przydomek. Odziany od stóp do głów w czerń, ledwo odróżniał się od ściany, przy której stał. W dodatku był tak chudy, że gdybyś chciała, to mogłabyś chyba złamać go wpół palcami... Zaś gdy spojrzałaś w miejsce, w którym powinien mieć twarz, aż się wzdrygnęłaś: zobaczyłaś tam tylko falującą ciemność. Nieznajomy zaśmiał się równie chrapliwie, co oberżysta:
- To nic nie da. My, Odszczepieńcy, dbamy o anonimowość. Magią, chociażby. Ale zamknijże te drzwi i przejdźmy do rzeczy.


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#6 2012-06-23 15:57:00

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Od chwili, w której padło słowo „magia”, w pewnym stopniu wyjaśniły się harce, które mój rozum wprzódy uznał za efekt nocnej libacji. Nie podobała mi się cała ta kopnięta sytuacja rodem z opowieści jakiegoś wstawionego gawędziarza, niemniej jednak roztropniej było nie drażnić potencjalnego klienta, tym bardziej, że obeznanego z tą przeklętą magią. Bez pośpiechu zamknęłam drzwi, wykorzystując ów moment do przywrócenia sobie pogardliwego kontenansu tak niezbędnego w rozmowach o interesach. Bo choć nie uśmiechała mi się pogawędka z horrendalnym widmem prosto ze złowieszczych mar nocnych, bynajmniej nie wolno mi było zdradzić się, jakie emocje wywołuje we mnie śmiech tej plugawej szkarady.
- Doprawdy, niezwykła musi być ta wasza sprawa, skoro z jej powodu używacie tak nadzwyczajnych środków. Chętnie ją poznam, jednakże na przyszłość preferowałabym bardziej konwencjonalne sposoby komunikacji – skrzywiłam się, z najwyższą trudnością zmuszając się, by spojrzeć na nieistniejące lico mojego rozmówcy.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#7 2012-06-23 19:33:37

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Owe lico w istocie nadal nie istniało, choć mogłabyś przysiąc, że Twój rozmówca uśmiecha się teraz szeroko:
- Ja też bym wolał, ale czymże byłaby nasza sprawa, gdyby mówiono o niej na jarmarkach i w karczmach takich, jak ta? Zaprawdę, niewiele wiesz jeszcze o zagrożeniu, które czeka nas w przypadku wykrycia. Lecz nie po to się tu spotykamy... miałaś w nocy widzenie, prawda? Mój... nasz mistrz tak mi mówił. To dobrze... słyszałem o tobie. Ponoć niejedno potrafisz uczynić, przynajmniej jeśli idzie o złodziejski fach. O twoim sztylecie mówi się, że potrafi przeciąć kamień, a o wytrychu - że otworzyłby nawet sam królewski skarbiec. Lecz nie jestem tutaj, by ci niepotrzebnie kadzić, tylko żeby sprawdzić, czy w istocie jest, jak mówią. Pewnie już słyszałaś, że czeka cię robota z kradzeniem dokumentów. Oczywiście, dostaniesz za to sporą nagrodę. Musisz tylko wkraść się nocą do placówki Inkwizycji, dojść do właściwego biura, możliwie nikogo przy tym nie uszkadzając, i zabrać stamtąd spis naszych braci, co do których wysnuto już stosowne podejrzenia, podmieniając go na to. - Nagły szelest papieru sprawił (zapewne w połączeniu z całą transcendentną sytuacją), że mimo swych żelaznych nerwów aż podskoczyłaś. W ręce poczułaś jego chropowaty dotyk, a pod kciukiem - woskową pieczęć. To musiała być koperta.
- Placówkę znajdziesz na północy miasta, nieopodal tamtejszego Kręgu Zgromadzenia. Uważaj, bo kręci się tam sporo straży świątynnej. - Czarny Ed (o ile rzeczywiście się tak nazywał) na chwilę zamilkł, jakby gorączkowo nad czymś rozmyślając... Po chwili podjął przerwany wątek:
- Nagroda, jak mówiłem, będzie spora. Otrzymasz ją po misji. Tylko nie przychodź tutaj zaraz potem, bo możesz mieć "ogon". W ogóle, najlepiej by było, gdybyś zaszyła się wtedy gdzieś poza miastem; nie chcemy tu kłopotów. My cię tam znajdziemy, o to już się nie martw. A robotę zaczniesz jutro. Bądź w zaroślach na tyłach placówki, gdy księżyc już wzejdzie. Spotkasz tam naszego człowieka, Thomasa Brauna, inkwizytora. Otworzy ci wejście do piwnic i powie, co dalej. - I dosłownie rozpłynął się w ciemnościach, zapominając o wszelkich ceregielach.
Jak to jest, że byle mag-podrostek może zawstydzić złodzieja w możliwościach ucieczki, zwłaszcza że nie wiadomo, czy potrzebne jest mu do tego wypowiedzenie choć paru słów? Doprawdy, gdzie sprawiedliwość na tym świecie...


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#8 2012-06-23 23:53:41

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Musisz tylko wkraść się nocą do placówki Inkwizycji! W ziemię mnie wmurowało, gdy ów beztroski i bezkształtny typek z taką błogą nieświadomością mówił o tym tak, jak gdyby chodziło jeno o odcięcie sakiewki przypadkowemu przechodniowi. Wyglądało na to, że na czole mam wypisany atramentem napis samobójca, którego najwyraźniej wcześniej nie zauważyłam. Ani chybi, już w lansadach pędzę wybrać sobie koło, na którym pogruchają mi wszystkie gnaty. Bynajmniej nie zezłościł mnie aż tak fakt, iż to coś nie wyjaśniło mi praktycznie niczego o moim zleceniodawcy. Nawet nie chodzi o to aroganckie zniknięcie uniemożliwiające mi jakąkolwiek indagację. Ale niepodanie konkretnej sumy nagrody rozsierdziło mnie nader porządnie, czego upust dałam gniewnie chowając kopertę pod poły płaszcza. Już ja to sobie policzę, pomyślałam mściwie. Od anonimowych zleceniodawców wymagam wyjątkowo dużych stosów zimnego, połyskującego metalu.
Po chwili opuściłam ten cuchnący przybytek dumnie mieniący się zapleczem i ponownie uderzył mnie hałas (i odór) wnętrza speluny. Z grozą uświadomiłam sobie, że obudziła się we mnie zgubna złodziejska ambicja. Okraść siedzibę Inkwizycji. Czy któryś z tych nadętych patafianów od Szczurów odważyłby się na coś takiego? Przeklinając się za te zarozumiałe myśli, które gotowe były wpakować mnie w jakąś kabałę, szukałam wzrokiem po rozgardiaszu karczmy kogoś zajmującego się tak zwanymi szemranych handlowymi interesami. W końcu odnalazłszy odpowiednią osobę, zbliżyłam się do niej z zamiarem przeprowadzenia korzystnej dla obu stron transakcji.
- Coś nowego w dziedzinie udogodnień dla spragnionych nocnych przygód turystów? – zapytałam, jak gdyby chodziło o jakiś prosty wyskok, a nie tylko włamanie się do siedziby najgroźniejszej organizacji w tym mieście.
Nie znaczy to oczywiście, że już podjęłam decyzję podpisania na siebie wyroku śmierci, ale stawić się tam jutro i zapytać o kwotę proponowaną za kradzież nie zaszkodzi, prawda? I być odpowiednio przygotowaną na wypadek, gdyby liczyła odpowiednio wiele zer.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#9 2012-06-24 12:49:22

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Twój interlokutor, grubszy, szczeciniasty i śmierdzący potem jegomość, wzruszył tylko ramionami, po czym wskazał Ci na drugi kąt speluny, w którym dostrzegłaś tonącą w oparach dymu sylwetkę. Jak zrozumiałaś, to tamten człowiek zajmował się podobnymi udogodnieniami... I już chciałaś pójść w jego stronę, gdy tamten (bystrzacha!) sam się podniósł i niespiesznym krokiem zbliżył się w Waszą stronę.
- Czy ktoś tu mnie wołał? - zagaił z szelmowskim uśmiechem. - A. Panienka, zapewne - dodał, choć z pewnością dobrze wiedział, do kogo tu podszedł. - No, no, czy mnie wzrok nie myli, czy to sama Vespera Błyskobij? - Choć z tym przydomkiem zetknęłaś się pierwszy raz, to mężczyzna, który go wymówił - gładko ogolony, niosący ze sobą zapach ciężkich perfum elegancik - wydał Ci się znajomy. Wiało od niego szczurowskim nadęciem, tyle byłaś w stanie wykoncypować. I jeśli to była prawda, i w istocie rozmawiałaś ze Szczurem, to raczej nie miałaś co liczyć na pomyślną transakcję... Co jak co, ale Psy Kanałowe nie lubią konkurencji.


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#10 2012-06-24 16:30:11

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

- Darujmy sobie zbędne i zakłamane grzeczności – odparłam chłodno, widząc z kim mam do czynienia i bez ferworu  traktując niezaczętą jeszcze transakcję. Za długo na tym świecie żyję, by złapać się na pozorną uprzejmość sprzedawcy i uwierzyć w szczerość jego pochlebstw, a już zwłaszcza kogoś z tej z nieszczególnie mnie miłującej (z wzajemnością) bandy mizerot. Zapytać jednak nie zaszkodzi, a nuże uda się wytargować coś ciekawego. – Masz coś interesującego na sprzedaż?

Ostatnio edytowany przez Vespera (2012-06-24 16:31:04)


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#11 2012-06-24 23:05:18

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Szczur wyszczerzył na Twoje słowa klawiaturę białych, zadbanych ząbków:
- Nie sposób mi obejść się bez grzeczności, kiedy rozmawiam z tak szacowną osobą. Proszę... proszę za mną. - Ruszył w stronę swojego stolika, w międzyczasie kontynuując przerwany wątek:
- Interesującego?... Na sprzedaż?... Czego ja nie mam. Znając gusta panienki - samo słowo "panienka" w jego (jak sądziłaś) zakłamanych ustach zadziałało na Ciebie elektryzująco... - pewnie chodzi o coś... do zadań specjalnych. Mam więc tu między innymi fiolkę z miksturą usypiającą, bardzo rzadki towar, ściągany ze Wschodu. Ponoć stosują go tamtejsi asasyni... Kiedy rozproszysz ją w jakimś miejscu i sama zażyjesz wcześniej antidotum, to każdy, kto tamtędy przejdzie, już po chwili będzie w krainie Morfeusza. Inna sprawa, że jest tego bardzo mało i starczy tylko na jedno użycie. Ale lepsze to niż bardziej inwazyjne środki, jak twój osławiony sztylet, nieprawdaż? - Wskazał Ci miejsce naprzeciw swojego, po czym znów błysnął zębami.


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#12 2012-06-25 00:20:56

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

A mój osławiony sztylet tylko gotował się, żeby zafundować temu blagierowi krwawy uśmiech od ucha do ucha, jeśli jeszcze raz ośmieli się nazwać mnie „panienką”. Zaszczyciłam jego plugawy stolik swoją obecnością, a nawet nonszalanckim spojrzeniem, co zdecydowanie było już zbytkiem łaski. W żadnym wypadku nie mogłam pokazać tej szumowinie, że tym razem nader pilnie potrzebuję tego typu zbawiennych wynalazków, żeby nie zawyżyła ceny jeszcze bardziej, niż zamierza zrobić to za chwilę.
- Zakładając, że przyciągnęła moją uwagę twoja zabawka i traktuję ją jako kolejny eksponat do mojej znacznej już kolekcji, co wcale nie musi być prawdą – odezwałam się po chwili od niechcenia, strategicznie bębniąc palcami po blacie stołu ze znudzenia. – Z czystej ciekawości - jak bardzo na niej zdzierasz?


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#13 2012-06-25 13:52:44

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Dziw to był nad dziwy - a nie takie dziwy już widziałaś, zważywszy na ostatnią rozmowę w składziku - ale Szczur nie zrezygnował ze swej ironicznej galanterii; wręcz przeciwnie, postanowił dodać jeszcze lukru do spleśniałej atmosfery:
- Ja? Zdzieram? Skądże by znowu! Dlaczegóż to mówimy w ogóle o cenie... Tak zacnej osobie, jak panienka, nie śmiałbym zaproponować równie niegodnej oferty! - rzekł, nadając swej twarzy iście oburzony wyraz. - Ale gdzie moje maniery... możecie mi mówić Kalt. Edwin Kalt. I przydałoby się coś do pokrzepienia duszy, prawda? - Uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Karczmarz! Migiem do piwnicy po takie wino, którego jeszcze nie wypiły szczury! - Znając tutejszą klientelę, śmiało mogłaś stwierdzić, że takiego wina znaleźć tu nie sposób... Co Cię jednak zdziwiło, to ta niemożliwa wprost sytuacja. Czego ten Szczur chciał od Ciebie? Bo pewne było, że nie zachowywał się tak bezinteresownie... wszystko jednak wskazywało na to, że nie oczekuje zapłaty w złotym kruszcu.


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#14 2012-06-25 19:30:06

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

- Czyli mam rozumieć, mój szarmancki kamracie, że postanowiłeś podarować mi ten pospolity drobiazg nie żądając niczego w zamian? – zadrwiłam, nie wierząc w szczere intencje towarzysza Kalta. Coś tu śmierdziało i bynajmniej nie chodziło o standardowy odór wewnątrz karczmy. – Do rzeczy, Kalt, gadaj, co ci na tym twoim filantropijnym serduszku leży i odpuść sobie to kupowanie mnie lichym tanim winem, bo piję tylko w doborowym towarzystwie, to znaczy własnym. A jeśli tak bardzo spieszy ci się do wydawania błyszczących okrągłych krążków, to ostatecznie możesz mi zafundować ten trunek na wynos.

Moje wnętrzności były wystarczająco sponiewierane na dziś, by ryzykować kolejnymi fluktuacjami żołądkowymi. Jeszcze jeden kielich wina i przysięgam na wszystko w co nie wierzę, że wyłożę się jak długa na tym drewnianym, zaplutym stole.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#15 2012-06-25 19:55:02

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Tym razem to było już chyba za wiele dla towarzysza Kalta:
- Nie to nie - prychnął. - A trunku fundować nie będę, bo źle znosi światło słoneczne... oraz twoje własne, które jest raczej światła przeciwieństwem. - Zamyślił się. I po chwili znów kontynuował:
- Nie zaprzeczysz, że próbowałem być miły, prawda? Więc do rzeczy. - Ha! Czyli jednak była jakaś "rzecz"! - Mamy dosyć konkurencji, Błyskobij. Po ostatnich paru twoich akcjach szef stwierdził, że albo zapominasz o dotychczasowym życiu i dołączasz do nas, albo to to życie zapomina o tobie. Próbowałem po dobroci, ale dosyć tego. Nie mam tu całego dnia. - Odetchnął nerwowo, po czym przyjął kielich od karczmarza; drugi wylądował tuż pod Twoim nosem. - Vespero... - tym razem zwrócił się do Ciebie po imieniu. - Pomyśl. To ci się po prostu opłaca... Nie zostaniesz przecież byle podnóżkiem, o nie - już my o to zadbamy. I będziesz mogła wreszcie odpocząć. Tak! Odpocząć! Koniec z jednodniowymi robotami, które poprzedziło kilkutygodniowe szukanie ich w pocie czoła! Czyż to nie jest warte tego, by zapomnieć teraz o wszelkich łączących nas animozjach? - Nie czekając na Twoją odpowiedź, dopił kielich do dna i odetchnął, po czym spojrzał znad niego pijackimi, załzawionymi oczami. - Oczywiście, jeśli się zgodzisz, to dostaniesz i sto razy lepsze rzeczy, niż te całe usypiające krople do nosa. - Odłożył kielich i odchylił się, opierając plecy o ścianę. - Wszystko... co tylko sobie wymarzysz.


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#16 2012-06-26 21:00:27

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

- Mam to traktować jako obrazę czy groźbę? - Spojrzałam zimno na tego szczura, który wreszcie wspaniałomyślnie przerwał swoją bełkotliwą tyradę. Wpierw myślałam, że ta rozmowa skończy się po prostu nieprzyjemnie, jednakże zwrot „życie zapomni o tobie” dodał jej nowego wydźwięku, który owe negocjacje zabarwił na nieprzyjemne w stopniu „bardzo”.
– Chcesz mnie kupić paroma zabawkami z czarnego rynku?– zadrwiłam, a kielich z winem pozostał nietknięty. - Plwam na waszego szefa, a jeszcze bardziej na jego parszywą organizację, toteż proponowanie mi czegoś tak poniżającego traktuję jako osobisty afront. A wiesz dlaczego? Bo jestem lepszą złodziejką niż wszystkie szczurze wymoczki razem wzięte i nie potrzebuję do tego usypiających kropelek do nosa. Bo w przeciwieństwie do was nie lubię się dzielić z innymi i nie zamierzam oddawać połowy mojego dochodu lichej bandzie łamag, które nie potrafią samodzielnie odciąć sakiewki przechodnia. Zaiste, ponętna oferta, ale ja mam znacznie atrakcyjniejszą. – Chwila przerwy, by jego mały mózg przetrawił tak dużą ilość słów w tak krótkim czasie. – Odchrzaniacie się ode mnie, wracamy do nietolerancyjnej codzienności i nikomu nie dzieje się krzywda, jasne? – Warknęłam, gwałtownie podnosząc się od stołu, aż czerwony trunek rozlał się po blacie. - Wielce żałuję, żeś od razu nie powiedział mi, o co ci chodzi, bo przynajmniej nie zmarnowałbyś mojego cennego czasu. Idź do diabła, Kalt, i zapytaj go w moim imieniu, czy istnieje, bo rozmowę uznaję za skończoną.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#17 2012-06-26 22:43:35

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Kalt ani myślał iść do diabła. Zamiast tego sam również wstał, przybierając ponurego marsa na twarzy:
- Chyba źle się zrozumieliśmy, Błyskobij. Dołączasz do nas albo - przejechał znacząco dwoma palcami po szyi. - Innej opcji nie ma. Ewentualnie szef może - z racji na waszą rzekomą znajomość za młodu - wyrzucić cię w ogóle z tego całego burdelu, który nam tu narobiłaś. Podoba ci się działalność w pojedynkę? Świetnie, po prostu wyśmienicie. Ale w Tiarrim bawimy się razem albo wcale - po czym pstryknął w palce, nie wiadomo skąd przywołując dwie opasłe, śmierdzące małpy, które miały się zapewne mienić jego obstawą. I wyszedł, nie obdarzając Cię nawet jednym spojrzeniem. Przynajmniej sądziłaś, że wyszedł, dopóki od strony drzwi nie usłyszałaś jeszcze:
- Masz czas do jutra, do wschodu Księżyca. Znajdziemy cię wtedy, choćbyś miała gnić w samym lochu Inkwizycji! - Ta pora i loch Inkwizycji... to Ci o czymś przypomniało. Za późno jednak było na dodatkowe wyjaśnienia, bo Kalt z obstawą zniknęli już w ulicznym tłumie...


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#18 2012-06-27 16:59:30

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Karczma "Pod roztańczonym wisielcem"

Wspaniałe alternatywy na jutro, mruknęłam do siebie ponuro, w pełni uświadamiając sobie beznadziejność mojego położenia. Może ta szumowina wcale nie była tak daleka od prawdy i jutro Szczury rzeczywiście będą zeskrobywać moje szczątki doczesne z posadzki w lochach Inkwizycji. Musiałam jakoś wykaraskać się z tego bagna, które mnie otoczyło, jeśli zamierzałam dalej pozostać w branży bez szwanku dla mojej sakiewki. Oby Inkwizycja okazała się dla mnie remedium tylko na ten problem, myślałam defetystycznie, wychodząc z karczmy niedługo po Kalcie.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

Copyright © 2012 Śmiertelna Opowieść

Reklama | Misja forum | Kontakt | Prawa autorskie | Współpraca | Inspiracje | Poprawność językowa | Prywatność | Administracja | PBF?

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.elf-bot.pun.pl www.pivotwrestlingaction.pun.pl www.msg.pun.pl www.reborn-clan.pun.pl www.ta-ra-rum-pum.pun.pl