Ogłoszenie

Forum nieaktywne.

...ale może kogoś zainteresuje autorski blog jego twórcy: http://powidokisolipsysty.blogspot.com/

O co tu chodzi, czyli jak wytłumaczyć niewytłumaczalne. Wejdź, jeśli chcesz głębiej poznać (propagandę) forum. Uwaga! Silnie uzależnia!

Użytkowników prosi się o codzienne klikanie w toplisty (kliknij tutaj, aby zagłosować na wszystkie).

Wstępny nabór na mistrza (mistrzów?) gry!

#1 2012-02-23 20:51:36

 Mortal One

Administrator | Krewny i znajomy Królisia

25527614
Zarejestrowany: 2011-08-31
Posty: 458
WWW

Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

Mianem Czarnego Diabła określa się tu sam torf, wydobywany w postaci grubych na dwa cale brył z głębokich rowów, otoczonych siatką grobli. Brudna bagienna woda sięga w nich po kolana; cuchnie też zgnilizną i bez przerwy tną komary (choć przeciwko nim stosuje się specjalne lepy, które każdy górnik musi założyć na szyję), przez co praca torfiarza nie należy do łatwych. Głównym jej narzędziem jest szpadel.

Górnicy pracują na zmiany - każda trwa przez około sześć godzin. Wykonanie jednego wykopu zajmuje zwykle cztery takie zmiany, lecz zysk z tego może przekroczyć nawet czterysta dukatów. Oczywiście, lwią część sumy zagarniają kompanie, do których torfowisko należy, przez co robotnikom zostają grosze, a tym, którzy są tu, by uniknąć więzienia (za alternatywę mając właśnie roboty), nie zostaje nic. Jednak poza wynagrodzeniem każdy torfiarz, nieważne, czy przybył tu z woli własnej czy z cudzej, ma prawo do dwóch posiłków dziennie, spożywanych w niewielkich, prowizorycznych chałupach, ustawionych na co poniektórych skrzyżowaniach grobli. Przy każdej z tych chałup mieści się palenisko, gdzie czeka się na swoją zmianę, i niewielka dobudówka na narzędzia. Oprócz tego gdzieniegdzie znaleźć można składy, magazynujące wydobyty już torf, zwożony tam na specjalnych, dwukołowych wózkach, latryny, położone głównie na obrzeżach i skutecznie odstraszające potencjalnych "dezerterów", oraz wysokie dzwonnice, skąd oznajmia się koniec zmiany. Do kopalni dochodzi też sztucznie usypana droga, którą codziennie dojeżdżają wozy z zaopatrzeniem, transporty robotników (te kursujące "w obie strony") oraz, oczywiście, wozy na sam torf, opuszczające grzęzawisko wypełnione Czarnym Diabłem.

Tak, ogólnie mówiąc, działa cały kompleks, lecz rzecz ma się w tym stanie jeno przez sześć miesięcy, między końcem wiosny a zimą. Gdy bowiem spadają śniegi, jest już za duży mróz na kopanie, a wiosną te topnieją, co prowadzi do zalania okolicy (którego główną przyczyną jest jednak Ires). Dlatego po zakończeniu wydobycia na dany rok cały kompleks jest "zwijany", tak że po wszystkim nie ma praktycznie śladu - zostają tylko okopy i odciski setek, jeśli nie tysięcy stóp. Oczywiście cały proces nie odbywa się rokrocznie w tym samym miejscu - z każdym posuwa się coraz bardziej wgłąb lasu, w kierunku nieeksploatowanych jeszcze złóż. Nie trzeba chyba mówić, że ma to niszczący wpływ na środowisko, ponadto chodzą plotki, iże sam las stawia opór żądnym złota kompaniom, i to nie tylko w sposób ściśle naturalny... Jednak owe "żądne złota kompanie" nie zarabiają tu jedynie na torfie - dużą część zysków stanowi również drewno, pochodzące z wyrębu drzew pod urobisko; większość drewna przynajmniej, bowiem pewną jego ilość wykorzystuje się przy budowie wspomnianych chat dla robotników, a nawet wozów na torf. W pewnym sensie jest więc to samonapędzający się interes. A skoro już mowa o interesie... należy on, czy raczej egzekwujące go kompanie, do możnego rodu Schwarzengeldów, swą siedzibę mającego w Czarnogrodzie, mieście, które leży nieopodal lasów. Są oni zwaśnieni z właścicielami pobliskiej kopalni rudy darniowej, a także, pośrednio, z całym miastem, utrzymującym się z jej wydobycia - mowa tu o Portac i o spółce "Darniowa Polana", darzonej w dominium Schwarzengeldów niekrytą przez nikogo antypatią, by nie rzec: nienawiścią...


Dura lex, sed lex.

Na imię mi Śmiertelnik, bo jest nas wielu.

Offline

 

#2 2012-08-11 17:07:47

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

Siedzący przy prostym biurku mężczyzna potarł skronie i odgarnął z czoła kosmyki kruczoczarnych włosów. Choć oczy miał zamknięte, chwycił zręcznie coś, co służyło mu zapewne do pisania, i zaczął zaciekle notować, mrucząc pod nosem:

- Dwóch kupców… Tiarrim… tak, przekażę im. Czekaj… jaki znowu transport? A, tak. Bądź przy Złotniczej, gdy zabiją pierwsze dzwony… – Po chwili odrzucił to podłużne coś, co zostawiało niebieskie ślady na dziwnej, białej powierzchni (czyżby był to jakiś inny rodzaj pergaminu? – przemknęło Ci przez myśl), uchylił powieki i westchnął:

- Otwarte!

Do izby, w której się znajdował, weszła niewysoka, długowłosa postać w dziwnym, kolorowym ubraniu: czymś jakby koszuli, tyle że obciętej w okolicach ramion, i zielonej sukni, która sięgała jej zaledwie do kolan. Po głosie łatwo było jednak poznać, że to niewiasta:

- Marcus. Prosiłam cię o coś. Czujesz? To już trzeci przypalony obiad w tym tygodniu.

Gdy mężczyzna gwałtownie się obrócił, położyła mu ręce na ramionach:

- I nie, nie mów proszę, że to znowu praca. Ja dobrze widzę, co się dzieje. I musimy wreszcie poważnie porozmawiać… - głos niewiasty stwardniał.

- Jakoś nie mam pomysłu, o czym. Może mnie oświecisz?... – rzucił mężczyzna jakby od niechcenia, choć na jego twarzy wystąpiły nerwowe zmarszczki.

Teraz to ona westchnęła:

- Proszę. Nie udawaj, że nic się nie dzieje! Marcus… ja ciebie w ogóle nie poznaję. Cały czas siedzisz tylko w tym swoim biurze… unikasz ludzi… zaniedbujesz dom… pracę… mnie! Tak nie może dłużej być! Proszę, i co masz na swoje wytłumaczenie? Swoich zmyślonych przyjaciół?! – Białogłowa ze łzami w oczach odsunęła się od niego. Teraz już krzyczała: - Powiedz, co się z tobą dzieje?! Przerażasz mnie… miałeś napisać książkę. A teraz ta książka ożyła ci w głowie…

- Wendy, ja… ty już chyba nie wiesz, co mówisz.

- Ja?! Ja nie wiem?! To ty nie wiesz, co ty w ogóle robisz! A niszczysz nam życie, Marcus! Rozumiesz?! NAM! Jeśli chcesz niszczyć je sobie, proszę bardzo. Tam są drzwi. Mnie już powoli przestają interesować TWOJE problemy! Tylko zrozum… zrozum, że przez ciebie cierpi ktoś inny.

- Wendy, posłuchaj się…

- Ty siebie posłuchaj! Jak tak dalej pójdzie… to dwie ulice dalej mamy szpital psychiatryczny… proszę… nie zmuszaj mnie, żebym tam zadzwoniła – powiedziała niewiasta ze łzami w oczach.

- Ty nic nie rozumiesz! – teraz podniósł głos mężczyzna. – Nie rozumiesz, że oni żyją… żyją w mojej głowie. Wiem, wiem, wiem! To brzmi jak słowa wariata! Ale zrozum! Ja nie mogę ich zostawić! Tam są miliony! Rozumiesz? MILIONY!

Tego było już chyba za wiele:

- Wyjdź. Po prostu: wyjdź. – Białogłowa stanęła przy drzwiach, na twarz zakładając chłodną, pozbawioną uczuć maskę.

- Chyba o czymś zapominasz… to moje biuro.

- Wyjdź! Albo ja naprawdę tam zadzwonię! Proszę, nie zmuszaj mnie do tego!

- Wendy!

- Nie! Dosyć tych tłumaczeń! Po prostu wyjdź!

Mężczyzna westchnął, wstał powoli i mijając kobietę bez słowa, opuścił izbę. Ta rozejrzała się po jej wnętrzu, po czym usiadła na przykrytej dywanem podłodze. Ręce schowała w dłoniach. Płakała.

Zapadła ciemność. Taka, jak w pierwszym objawieniu Wszechwiedzącego. Ciemność gęsta, nieprzebrana… a zarazem – niemal namacalna. Aż rozerwał ją potężny (i znajomy) głos:

- Stało się. Nie chcą mnie już na mojej ziemi. Jestem tam inny. Psychol… tak mnie nazywają. Nie cieszy mnie to. Tym bardziej, że będę musiał zdecydować. Zdecydować: mój albo twój świat. Nie wiem, co wybrać. Mam chaos w głowie. I obawiam się, że chaos zagości również w Allandornie… Nadchodzi trudny czas, czas zła i prześladowań. Setki będą cierpieć, miliony – zadawać cierpienie. Nie… nie… chaos już się zaczął. Burza… wielka burza… echa jej nie ominą nawet Portac. To spokojne dotychczas miasto wkrótce ogarnie pożoga niewinnych stosów… Któryś z klechów inaczej pojmuje pojęcie prawdziwej wiary. Wkrótce złoży donos na starego balwierza, a wtenczas Inkwizycja skieruje na osadę swe czujne oko… Uniemożliw im to, a sowicie Ci to wynagrodzę. Udaj się do owego cyrulika z Portac…Nadchodzi trudny czas. Cholernie trudny czas.

Przez Twe opieszale rozwierające się powieki poczynałaś spozierać na świat, chwiejny i nieubłagany. Mroki ustąpiły nagim promieniom słońca, dezolacja wstępującej otusze, bagnisty swąd – woni nadpleśniałego koca. Okryta kapą spoczywałaś na dole piętrowej pryczy, z nogą, co wczas poczułaś, niezgorsza opatrzoną.
- Słyszał to kto w taką noc zapuszczać się w głuszę? – gderliwy głos doszedł do Twych czułych uszu, niwecząc w perzyny senne majaki.
- Zawrzyj gębę, Sven, bo dziewkę obudzisz – odparł mu ktoś ani chybi młodszy, a przy tym mniej w języku dworny.
- Toć to samobójstwo – bałakał bez ustanku niepomny na burę jegomość Svenem nazwany. - Pełno tam tera plugastwa i opatrzność, powiadam, iże na utopca nadziała się jeno…

Na wspomnienie owej szkarady w  pełni rozbudziłaś niemrawy dotychmiast umysł. Oczom Twym jawiło się ubogie pomieszczenie niewielkich gabarytów, którego bogactwa sprowadzały się do dwóch piętrowych pryczy po przeciwnych stronach izby, niedużego okna oraz stolika, przy którym Twoi (czyżby?) wybawiciele grali w kości. Starszemu, na oko pod czterdziestkę, czas jął odciskać swe piętno na szpakowatych włosach, młodszemu natomiast słońce darowało znamiona zawodu na skórze, której barwa osiągnęła prawie że brązowy odcień włosów. Snadź nie spostrzegli jeszcze Twego wybudzenia, co ochoczo wykorzystałaś na wybadanie terenu. Niechybnie była to któraś z owych górniczych chałup, które zwykle wymijałaś w drodze do Portac, acz tym razem wyjątkowo dostąpiłaś niewątpliwego zaszczytu „admirowania” jednej z nich od środka.

Ostatnio edytowany przez Vespera (2012-08-11 20:17:44)


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#3 2012-08-19 16:05:01

Lila Rose

Gracz

Zarejestrowany: 2012-06-25
Posty: 18

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

Wybierz mój świat, Najjaśniejszy Psycholu. Uniemożliwię mu to, udam się do cyrulika, choć będzie cholernie trudno, powtórzyłam za Głosem, w swojej podświadomości uciesznie wymawiając nowe słowa. Otworzyłam swoje kryształowe patrzałki, czując w głowie zamęt. Nie byłam już w lesie, boć zbyt gęste były konary szczelnie zasłaniające niebo i wstęgi świetlistości. Było mi sucho w gardle, dławiłam się, oblizując usta smakujące żeliwem z przeschłej krwi. Cuchnący niemniej ode mnie koc obrosły wilgotnym nalotem pleśni wywoływał niejasne uczucia. Przeżuta przez maszkarę noga była opatrzona, stwierdziłam do siebie, leżąc na dole piętrowej pryczy. Smród godził w moje nozdrza chrypliwie, gdybym upuściła nieczystości we swoje przemokłe od cielesnych wonności szaty. Dosłyszałam dwa męskie głosy, ale były rozmyte jak nieświeże żółtko.  Poczęli jeno wymawiać rozprawy o utopcu, na co wzniosłam się na kościstych ramionach. Mężczyźni grali w kości, usadzeni nad zatęchłym stołem, między dwoma piętrowymi pryczami. Tylko tamto ciasne okienko dawało minimum nadziei, boć srebrnowłosy z opadłą do ziemi twarzą nie przedstawiał się godnie. Drugi natomiast o skórze koloru spieczonej skórki chleba wywoływał na moich ustach szelmowski i lubieżny uśmiech. Górnicy, dotarło do mnie z opóźnieniem.

Offline

 

#4 2012-08-20 00:10:18

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

Twój ruch na pryczy zaowocował rozwlekłym zgrzytem, który to momentalnie skierował na Ciebie atencję górników. Zrazu przerwali grę, zaś młodszy podniósł się z zydla i jakby odgadując Twe myśli, bez zwłoki chwycił za stojącą pod stołem stągiew i nalawszy w drewniany kubek wody, zbliżył się do Ciebie i podał Ci ów napełnione naczynie.
- Dobrze się panna czuje? Tutaj jej nic nie grozi, Yvain jestem, a tamten mój kamrat Svenem się mieni. Bezustannie blazgoni, ale serce ma złote, on to właśnie opatrzył pannie nogę.   
- Blazgoni? – zachłysnął się na to świętym oburzeniem mężczyzna o oszedziałych włosach, nie ruszając nawet rzyci z zydla. - Młoda damo, pół biedy, żeś uszła z nocnej przygody z życiem, teraz drugie pół, jak je dalej bez szwanku uchować. Samotna niewiasta błąkająca się po lesie, w pełnię miesiąca? My tam sami swoi, kiedy trza wesprzemy i język na wodzy trzymamy, ale wieści szybko się niosą i nie zawżdy do odpowiednich uszu docierają…

Sugestia Svena dobitnie zawisła w powietrzu. Prawda to, ostatnimi czasy rychło wszystkim do posądzania o wiedźmowanie, a już tym łacniej zaszkodzić komuś z profesją znachorki. Otuchy nie dodał Ci takoż fakt, iż kopalnia torfu należała do rodu z Czarnogrodu, który wręcz słynął ze swego rodzaju niechęci do obcych, zaś ze względu na poglądy słuszniej zwać się winien „ciemnogrodem”. Jeśli sprawa wyjdzie na jaw, chętnych do złożenia donosu „słusznej” organizacji będzie niemało…


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#5 2012-08-20 14:51:17

Lila Rose

Gracz

Zarejestrowany: 2012-06-25
Posty: 18

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

- Dotąd za drobne pomoce trudziłam się jako znachorka, tako to się nagle obudziłam w tomtym lesie, cudem dziękować za wasze złote serce. Odpokutować wam miluczkim chopom za to muszę jaką ino przysługą, byście jęzorów sobie nie połknęli z pleciugami – Mówiłam to, czyniąc wszelkie trudy, by wstać i uciec jak najprędzej, toć niebezpieczno się czyniło. Upiłam jeno z napełnionego garnucha, trzymając za jedno ucho, taki to lepki od zaschniętego tłuszczu był, poprawiając tak lśniące dotąd włosy. Gorze być nie może, tyko klępą, jaką sekutnicą rzucająca uroki ją jeszcze mianować i nie trzeba będzie sznura.

Ostatnio edytowany przez Lila Rose (2012-08-20 14:52:03)

Offline

 

#6 2012-08-20 16:51:38

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

Oj, nie będzie trzeba pohybla ni powrozu, ino szczap do wzniecenia stosu… Wziąwszy od Ciebie kubek i widząc, jak daremnie dulczysz, by barłóg opuścić, Yvain gestem zmitygował Cię od dalszego ruchu.
- Znachorka? Tym gorzej dla ciebie – zasępił się na to Sven. – Kiedy ludzkie kłapaczki wezmą Cię w obroty, dojdą i insze urojone przywary. Wyjść stąd tak po prostu białogłowej wcale nie tak łacno…
- Cnej białogłowej pewno niełacno – poprawił go po krótkiej chwili Yvain, podkreślając ów przymiotnik i patrząc przy tym porozumiewawczo na towarzysza.
- Ach tak – parsknął starszy, w mig pojmując intencję. – Cóż, nasza szarlatańska kamratko, znam ci ja jeden niezawodny sposób, jak stąd bez szwanku wyjść, aliści gardziołko dam sobie podrzynać, że wcale a wcale on ci się nie spodoba. Dobijemy targu z furmanem i weźmie cię na pałubę, szkopuł tkwi ino w tym, że wyszedłszy z tej chałupy, inszą strawę winnaś dać jęzorom długim a wścibskim, a mianowicie naszą kamratkę przedzierzgać musimy w…
- Fałszywą gamratkę – dokończył Yvain, w tenże rytmiczny sposób dopełniając ów koncept.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#7 2012-08-20 19:18:13

Lila Rose

Gracz

Zarejestrowany: 2012-06-25
Posty: 18

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

Eufemizm owej patowej sytuacji prezentował się komicznie.  Tym łacniej, gdy zojrzałam na owe świetliste przybytki dziewek, które najprościej mówiąc opuszczały posiadłości wyzbyte z materialności, cielesne i wolne, pokładające ufność w ciemności, co by nie dać za wiele obaczyć  darmo. Furman za przewoźnika do piekła, myślałam w nadziei, że owe pomieszczenie otwierało w sobie jakąś klitę, gdzie mogłabym się schować, uciec od dwóch par palących paciorków łaknących sensacji i plugawej uciechy. Pewnoć chcą sobie zapewnić wspomnień i wrażeń, do których mogliby potem wracać, racząc siebie samych fizyczną przyjemnością, doszłam do wniosku dalej obejmując wzrokiem szatę leżącą na pryczy. Była to modna, dworska Houppelande w kolorze siarki z rękawami jak dwa kielichy wypełnione szkarłatem, odcinana pod biustem. Zdjęłam więc z siebie nieświeże odzienie, jako że za „cną białogłowę” bynajmniej się nie miałam. Żuli jeno liście melisy i pokrzywy w robaczywych szczenach, dobrze mi znanych na wzmocnienie męskiej witalności. Formowali pięści z żylastych dłoni z węgielnym pyłem pod paznokciami, cali w chuci i samotnym żalu za bezsłownymi intymnościami. Włosy jeno w warkocz niczym źdźbło zaplotłam, boć wody nie uraczysz w owym pałacu. Kuśtykałam, gdybym drzewem wyrwanym z runa była, które nigdy nie miało nauczyć się chodzić. Plątały mi się jeno tamte ręce, gałązki blade, zwiędłe usta, piersi jak przekwitłe kwiaty, wszystko odarte z żywotnej płynności. Ot  tu chmiel, tam za dużo fircyków przywlokło mi się między uda, wymyśliłam historię, którą opowiadać będę nieproszonym rozmówcom.
- Byle do Portac, przykrzy mi się już spozieranie oczyma w ciemności i suchotach.

Offline

 

#8 2012-08-21 01:17:59

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

- Wedle życzenia, można pani. – Sven drzwi przed Tobą otworzył i sam ostawszy w środku chałupy, posłał Ci ino na pożegnanie pełen politowania uśmiech. Yvain natomiast wziął Cię pod ramię i przekroczywszy próg lichej chaty, znienagła kroczyć poczęliście wśród sadyb ludzkich, składów, a nawet i latryn, których przeznaczenie z godnym fatum nieubłaganiem dopadało waszych nozdrzy.
- Chichot wyuzdany i krok chwiejny opoja by się teraz przydał – szepnął Ci na ucho Twój domniemany klient, jako że wkrótce wyminąć Was miała dwójka górników wracających ze swej zmiany. Prawie że bez incydentów niemiłych się obyło i już wkrótce widok miał się przeistoczyć w doły wydobywcze, spomiędzy których przejawiały się zbawienne dla Was groble, gdy owej grupie snadź Twój szarm uderzył do makówek i miast pójść dalej, zastawili wam drogę swymi ogorzałymi cielskami.
- Gdzieś to taką dzierlatkę wytrzasnął, Yvain? Bretnal dam sobie w łeb wrazić, alem jej u Grubej Pawłowej z „Krnąbrnego Fratra” nigdy nie widział.
- Z kamratami byś się, kutwo, podzielił. Pójdziesz ty ze mną, kądziołko? – gwizdnął drugi w odpowiedzi.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#9 2012-08-23 18:59:45

Lila Rose

Gracz

Zarejestrowany: 2012-06-25
Posty: 18

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

- Mokrej waginy ci się zachciewa, wszawy sukinkocie? Toć Yvain pomógł mi dzisiaj znacznie w nocnych molochach. – Uśmiechnęłam się możliwie najlubieżniej, klepiąc mężczyznę po klacie i dławiąc się smrodliwą wonią, którą roztaczało każde jego machnięcie ręką. Chciałam jeno wymczknąć się z owej kopalni stęchłej obślizgłą męskością i zacząć swój fach sprawować, co by wnet zapomnieć o ostatnich wieczorach.
- Poza tym, jam jest ekskluzywna panna, co się przed byle fallusem nie obnaży – odparłam rzeczowo.

Offline

 

#10 2012-08-23 19:39:24

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

- Ekskluzywna bladź, to ci dopiero – Twoi oponenci zarechotali jednocześnie, nic sobie z wszetecznej zadzierzystości nie robiąc. – Książęce pany żeś sobie w główce ubrdała? Jeszcze darmo zadrzesz kieckę, wywłoko, kiedym cię wybredności oduczymy – głos ów delikwenta, któremu Twa odmowa taki policzek sprawiła, nabrał wyraźnie nieprzyjemnego tonu. Na to jednak ozwał się Yvain, któremu ani śniło się biernie wszystkiemu przyglądać. 
- Znajdźcie sobie własną gamratkę albo idźcie wychędożyć się sami – warknął w odpowiedzi do swych „ziomków”. - Poszli stąd, alboć sztygar dowie się, dlaczego ostatni transport poszedł gzić się do kiesy inszego nabywcy.
To się nazywa siła argumentu. Mrucząc coś pod nosem, dwaj górnicy rzucili Yvainowi jeno wraże spojrzenia, po czym oddalili się, dłużej Was nie niepokojąc.
- Chamidła wszędy uświadczysz – mruknął do Ciebie na podsumowanie tejże sytuacji i prowadząc dalej po grobli między dołami z torfem. W oddali majaczyły już kształty wozów.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#11 2012-08-23 20:46:49

Lila Rose

Gracz

Zarejestrowany: 2012-06-25
Posty: 18

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

- Dziękować z całej mocy, zbawco. – Musnęłam jego chropowate lico przelotnie, pragnąc jak najszybciej oddalić się od nieprzyjaznych paru wyłupiastych, podstępnych oczu górników.  Sama nie wiedziałam dokąd się udać, gdzie był mój dom, czym był owy Zbawienny Głos tasujący karty mojego losu. Chciałam tylko znaleźć się w miejscu, gdzie mogłabym dojść do siebie, zaparzyć sobie mieszankię catuaby i aloesu, zapomnieć o wszystkim. Dosyć zapieniona się miałam, patrząc na rozmyte wozy o ścieżkach prowadzących do Portac.

Offline

 

#12 2012-08-24 17:56:15

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

W końcu, minąwszy górników nazbyt zajętych pracą, by na Twą urępność zwracać uwagę, dotarliście do części, w której kilka wozów stało w nieznacznych odległościach od siebie. Na niektóre z nich pakowano torf bądź drewno, insze już uprzednio załadowano, jeszcze dalsze leżały odłogiem. Twój towarzysz ostawił Cię na chwilę i zagaił furmana, który właśnie rychtował się do odjazdu. Krótka wymiana zdań i uścisk dłoni między nimi starczył, by załatwić Ci ekskursję do domu.
- Czas nam się żegnać, znachorko z Portac – rzekł Yvain, wróciwszy do Ciebie. Za nim czekała fura, której woźnica nader widocznie się już niecierpliwił. Pusta na dodatek, coby komfort Ci zapewnić, snadź był to któryś z wozów dostarczających tutaj poranne zaopatrzenie.
– Tuszę, iż jeśli kiedyś jeszcze los pragnie nas splątać, pomyślniejsze będą to okoliczności.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

#13 2012-09-09 10:11:50

Lila Rose

Gracz

Zarejestrowany: 2012-06-25
Posty: 18

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

- W innych okolicznościach być spojrzę nie na wasz cień odbity w brudnej ziemi, jeno w blasku jutrzenki. I cobyśmy inaczej odziani byli i umyci. Dam se palucha uciąć, że byście posmakowali czarnej herbaty z hibiskusem i głogiem, którą to zaparzyć umiem wielce zaradnie. Tymczasem żegnam i zdrówka! - Mówiłam ze szczerą nieporadnością, unosząc nogę, by wsiąść do kasztanowego wozu. Syćko mi widać między udami, pomyślałam zawstydzona, siadając okrakiem w wozie, który był tak wysoki, iż niemalże cudem byłoby się na niego dostać.

Offline

 

#14 2012-09-09 21:06:39

 Vespera

Przewrotna osa | MG

Zarejestrowany: 2012-06-20
Posty: 155

Re: Kopalnia torfu "Czarny Diabeł"

Ledwo co się usadowiłaś w wozie, a furman bez zbędnej zwłoki trzasnął nahajem i zrazu ruszyliście w drogę, Tobie zaś prędko znikła z oczu sylwetka Yvaina, a w końcu i samej kopalni.
- Pałubę se weź pod rzyć – mruknął niezbyt uprzejmie woźnica, nie zaszczyciwszy Cię nawet spojrzeniem. I to były wszytkie słowa, jakie wyrzekł podczas całej podróży i zdaje się, iż sprawka w tym niemała Yvaina, boć żadnych niemoralnych ofert ów przewodnik nie mierzył składać.
I w rzeczy samej, w pustym wozie zoczyłaś wspomnianą przezeń płachtę na dnie, która Twój powrót do Portac uczyniła wcale znośnym. Pół dzionka zleciało Wam na ekskursji po wyboistej drodze, podczas której przyszło Ci admirować wszelakiej maści wozy i zabłąkane facjaty, aż w końcu późnym popołudniem przed Twymi oczętami poczęły jawić się mury Twego miasta. Wkrótce takoż podjechać mieliście do kolejki wozów i ciżby stłoczonej przed bramą Portac, by dołączyć do oczekujących w nerwowej atmosferze na wjazd. Chyba warto było pierwej zadbać o bardziej… porządny wygląd, wszak w Portac wielu Cię znało, i jak dotąd ino z profesji znachorki, nie zaś panny lekkich obyczajów.


Jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

Offline

 

Copyright © 2012 Śmiertelna Opowieść

Reklama | Misja forum | Kontakt | Prawa autorskie | Współpraca | Inspiracje | Poprawność językowa | Prywatność | Administracja | PBF?

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.eeitp.pun.pl www.wilkimagiczne.pun.pl www.uwbinformatyka.pun.pl www.bleachfrpg.pun.pl www.rastafari.pun.pl