- Śmiertelna Opowieść http://www.smiertelnaopowiesc.pun.pl/index.php - Tiarrimat http://www.smiertelnaopowiesc.pun.pl/viewforum.php?id=30 - Bezdroża http://www.smiertelnaopowiesc.pun.pl/viewtopic.php?id=186 |
Mortal One - 2012-05-27 23:19:52 |
Tam, gdzie nie rozciągają się pola uprawne, w Tiarrimacie można znaleźć bezdroża. Czy raczej one mogą znaleźć nas... W przeciwieństwie bowiem do pierwszego rejonu, ten aż kipi od wszelkich szumowin, zbójców i kloszardów; zdaje się wręcz, że cała przestępcza śmietanka Tiarrimatu skumulowała się w tym miejscu. Większość bezdroży porośniętych jest gęstym lasem i górzystych. Nieliczne gościńce, wijące się między wzgórzami, są tu rzadko uczęszczane i niebezpieczne. Obawiać się należy ponoć nie tylko zbójców, ale też i różnorakich bestyj, co nocą wyłazić mają ze swych ciemnych jam... |
Vespera - 2012-08-09 18:29:09 |
Choć drogi mej od bramy nie uszczknęło za wiele, rychło okazał się konieczny postój. Pomroczność mną targała, ciemność bezkresną jeno widziałam, aż mi się sen ów dziwaczny a wczorajszy przypomniał, co na pastwę tych wydarzeń mnie cięgiem wydał. Rozkiełznany umysł popadł w stan bezwiednej apatii, myśli miast wprzódy wybiegać, po siedzibie Inkwizycji jeszcze błądziły. Imiona i lica, przedmioty i słowa, wszystko to mąciło mi się w głowie jak bełt w kielichu najmizerniejszego pijaczyny. Zdawało mi się, jak gdybym wieki temu ów kopertę z listą Odszczepieńców w biurze mistrza podmieniała… Wtem coś nieuchwytnego łeb mi drążyć od środka poczęło. Myśl jakaś, mglista i niewyraźna, krzykiem obwieszczała ideę, rozeźlona taką zwłoką w reakcji mózgowia. Znienagła jakby mnie grom oświecenia raził, kiedy przypomniałam sobie, że przecie owa podkradziona lista nadal tkwi w fałdach mego odzienia. Wyjąwszy ją raptownie, nerwowo odpieczętowałam kopertę i wydobyłam z niej kartelusz, coby imiona i siedziby swych przyszłych zbawców poznać. |
Mortal One - 2012-08-09 18:53:53 |
Pieczęć puściła, a Ty wyjęłaś z koperty pomiętą stronicę. Na niej zaś, w świetle księżyca, w istocie ukazała się lista nazwisk, co więcej, nazwisk z adresami. Twój zmęczony wzrok błądził po nich z trudem, zaś umysł próbował za nim nadążyć. W końcu oboje spotkali się nad jednym mianem: "Kathia, cudotwórczyni, alchemiczka. Przy wschodnim cmentarzu skromnie pomieszkuje". |
Vespera - 2012-08-09 19:53:35 |
Jęknęłam żałośnie, gdy oczyma wyobraźni ujrzałam miejsce mej dzisiejszej noclegowni. Po tylu przeżyciach ani chybi pusty grób na mogilniku to wymarzony siennik, któremu burza nada niezapomnianych wrażeń. No nic, siły moje już na dogorywku, toteż chcąc nie chcąc, udałam się w stronę upiornego miejsca, wykrzesując resztki sił witalnych z mojego wyzutego z życia truchła. Pozostało tuszyć, że szanowna Kathia posiada wystarczająco wiele dech do zabicia nimi okien… |
Mortal One - 2012-08-09 20:43:01 |
Księżyc był już w pełni, kiedy Ty ruszyłaś zaniedbanym gościńcem w stronę wzgórz. Cienie przydrożnych drzew i zarośli tworzyły fantastyczne, powykręcane kształty, sięgające w Twoją stronę niematerialnymi szponami... |
Eliasz - 2012-08-31 23:21:34 |
- Teraz na Smętne Wzgórza, taaak? Prowadź, Anwaldtcie. Swoją drogą, wyglądasz jakbyś trupa zobaczył... |
Ignigenus - 2012-08-31 23:29:20 |
Ciekawe, czy jak będę przebywał więcej wśród magów to też będę tak mało mówił... Ale rozumiem, trza być cicho, a więc jestem. I podążam, gdzie mnie prowadzą. |
Mortal One - 2012-08-31 23:40:01 |
- Taak, na Smętne Wzgórza - odparł Anwaldt, wyraźnie zafrasowany. - Wybacz, jestem trochę nieobecny. Prawie mnie nakryli. Musiałem uciekać przez pół Tiarrim. |
Eliasz - 2012-08-31 23:49:08 |
- Jesteś nieźle wyczerpany. Cholera, jaki mamy plan? Poza tym, ze nasz miotacz może wszystko spalić na popiół? Potrzebujemy czegoś mnie efektownego. Ale równie efektywnego... jeżeli wiesz o co mi chodzi. Jak dojdzie do walki, to nawet my możemy mieć problemy z naszą liczebną przewagą. Hm.... |
Ignigenus - 2012-08-31 23:59:43 |
- To teraz pytanie, kto powinien do niego pójść. Mogę się nawet zgłosić, nigdy żywiołaka nie widziałem... Ale nie gwarantuje wyników. Poza tym, mam dziwne wrażenie, że on ma tu jakąś przewagę... Może mi się tylko wydaje ale zdecydowanie trzeba uważać... - No i czemu zaczęło mi się robić gorąco. Dziwne uczucie. Dosyć niepokojące, bo do tej pory, było raczej chłodno. |
Mortal One - 2012-09-01 00:03:37 |
- Ale dokąd ten żywiołak miałby uciec? - odparł Anwaldt, stawiając długie kroki. - Bez nas zginie w ciągu tygodnia. Jeżeli tam się stawi i wie, cośmy mu obiecali, to nie sądzę, aby zależało mu na walce. Prędzej można użyć jego - wskazał podbródkiem Czerwonookiego - jako drobną "zachętę" do tego, by mówił wyczerpująco i na temat. Ot, jako taki element zastraszający. Bez większej szkody, rzecz jasna. A do walki zniechęci go dodatkowo fakt, iże potrzebujemy sporej energii, by rzucić czar synergiczny, który odeśle go z powrotem do Durgemnu. Jeżeli wyczerpie nas wojaczką, będzie mógł zapomnieć o powrocie do ojczyzny. Oczywiście, na wstępie go o tym powiadomię. Już nie mówiąc o tym, iże cmentarz nie jest najlepszym miejscem, by się rozdzielać... |
Eliasz - 2012-09-01 00:11:45 |
- Więc idziemy wszyscy razem... zobaczymy, może nam się uda. Ba! Musi nam się udać. Czerwonooki, lepiej przygotuj jakieś płomienne przywitanie. Oby zabawa była przednia. |
Ignigenus - 2012-09-01 00:20:33 |
- Wolisz coś widowiskowego, czy raczej kameralnego ? - Dobra kształtowanie ognia mogę sobie odpuścić... Będzie zbyt widoczne. Chyba że... użyje nieco innego ognia. Zużywa sporo energii, ale daje mało światła i nie powinien być zbyt widoczny. Chociaż, niebieski ogień, średnio mi odpowiada. Może i cieplejszy, ale w normalnych warunkach nieopłacalny. Parę swobodnych ogników z niego, wokół mnie powinno wystarczyć. W razie czego po prostu zaatakują wroga. |
Mortal One - 2012-09-01 00:30:34 |
- Kameralnego - uprzedził Eliasza Anwaldt. - Nie chcemy przecież zwracać niczyjej uwagi, a cmentarz - wbrew pozorom - ma także żywych mieszkańców. |
Vespera - 2012-09-01 18:00:32 |
- Ani mi się waż choćby zbliżać do Dziczy – wzdrygnęłam się na samą myśl o tej sławetnej głuszy, której mateczników nie dane mi było ujrzeć i ów stan rzeczy pragnęłam zachować do końca żywota. |
Mortal One - 2012-09-01 20:09:41 |
Kathia najwyraźniej sobie też nie ufała, gdyż ochoczo podchwyciła Twój pomysł: |
Vespera - 2012-09-01 22:04:23 |
Już mnie niemała wzięła nerwica, kiedy raz po raz kolejne wozy w nie tą co trzeba zmierzały stronę. Co im wszystkim do łba strzeliło, że jak te szczury do miasta gnają, skoro w nim już dość mieściło się śmierdzących i upierdliwych gryzoni. A zwłaszcza tych ludzkich! |
Mortal One - 2012-09-01 22:21:52 |
Twoje "Tam jest jakiś wóz" niezbyt pobudziło Twą towarzyszkę do biegu, jako że wozów wokoło było krocie. Dlatego ruszyła po prostu za Tobą, wymijając żywe (i nie tylko) przeszkody. |
Vespera - 2012-09-01 22:40:38 |
Miękko to będzie miał ten obwieś, aliści w gaciach, jeśli ino cokolwiek będzie kombinować. Jednakowoż nie było na razie co się ujawniać ze swą ufnością do ludzi i świata, toteż uśmiechnęłam się doń czarująco w podzięce za tę „uprzejmość”. |
Mortal One - 2012-09-01 23:00:31 |
Kathia zajęła miejsce obok Ciebie. Pachniało sianem. Ooo tak... rzecz doprawdy niespotykana, gdyby na tym sianie usiąść... |
Vespera - 2012-09-01 23:33:47 |
- Tym bardziej radujemy się, iż na zacnego człowieka trafiłyśmy, panie. Miałyśmy za przewodnika pewnego gędźbę z Cordin, dokąd to miał nas poprowadzić, aliści spił się jak na łachudrę tego pokroju przystało i w porachunki w pierwszej lepszej karczmie wdał – odparłam od niechcenia, niezbyt nawet głowę fatygując przy łżeniu. |
Mortal One - 2012-09-01 23:57:17 |
- Kimnij, kimnij - odparła dobrodusznie Kathia. Tym dobroduszniej, iże sama ziewnęła zaraz potem. A Ty zaś usłuchałaś. Koła wozu terkotały miarowo, a kopyta konia dopełniały melodii, która rychło wprawiła Cię w przyjemny trans. Dodatkowo pomógł Ci fakt, iże furman postanowił nie odzywać się już swym zapijaczonym głosem. I nawet do Słońca w końcu się przyzwyczaiłaś... zaraz... Słońca? Jakiego Słońca? Przecież była już tylko ciemność... |
Vespera - 2012-09-02 00:39:44 |
A spróbowałby jeno, a już ja bym mu wyłożyła, co o jego świętej rzyci sądzę! Podniosłam się z siana i z rozsierdzeniem zoczyłam, jak Kathia śpi sobie w najlepsze, nic sobie nie robiąc z mojego bezpieczeństwa. Tak słodko drzemała, że ino ktoś naprawdę pozbawiony serca próbowałby ją teraz zbudzić… |
Mortal One - 2012-09-02 01:21:02 |
Kathia skrzywiła się przez sen, ale mimo bębniącego coraz silniej deszczu i Twoich zabiegów - wciąż nie obudziła. Nic to. Pozostało wysłuchać odpowiedzi bambera: |
Vespera - 2012-09-02 01:38:59 |
Toć nie będę czekać do samego Portac z zaspokojeniem głodu, pomyślałam z niesmakiem. Pikanterii dodawała takoż dżdża, której nałożenie kaptura jakoś nie chciało unicestwić. |
Mortal One - 2012-09-02 01:58:16 |
- Co... jakie jadło... - wydukała nieprzytomnie kobiecina, otworzywszy oczy. Zamrugała i zaraz zasłoniła twarz, gdy spadło na nią kilka dużych kropel, tak jak przed chwilą na Twoją. W końcu chyba smagający Wasze twarze wiatr ją uprzytomnił: - A, tak, tak... zaraz coś ci dam... |
Vespera - 2012-09-02 13:48:02 |
Pewne sprawy niekiedy wymagają przemyślenia, by uniknąć pochopnego działania. Któż lepiej mógł o tym wiedzieć niźli ja? Zachowując zimną krew, spojrzałam bezemocjonalnie na Kathię. Następnie równie beznamiętnie na cebulę. A potem znów bezemocjonalnie na Kathię. |
Mortal One - 2012-09-02 14:20:40 |
- Phi! Znalazła się smakoszka! Ale dobrze! Teraz będziesz się wzbraniać, atoli zobaczymy, która pierwsza zdechnie z głodu! - wrzasnęła Kathia i, rozjuszona, wgryzła się w cebulę, odrywając soczysty kawał... |
Vespera - 2012-09-02 15:30:20 |
- W takim razie wykażę się ignorancją dla własnego zdrowia, bowiem ostanę się przy strawie dla charłaków – odparłam nadąsana wobec tej przytłaczającej dla nosa siły argumentu i poczęłam z wielce wyszukaną dystynkcją wtranżalać kiełbasę i chleb dla miękkoskórych, słabych prostaczków. Po chwili jednak, która dość winna dać czasu owym śmieciożercom na zauważenie mego dalszego indyczenia się, na krótko zawiesiłam obrazę, widząc właśnie coś tak radującego moją niecną duszycę. Nowe miejsce pracy! |
Mortal One - 2012-09-02 15:40:58 |
- Pewno! To właśnie tu jest ten zajazd, co o nim mówiłem. Zaprawdę, mają tam pyszną zupę cebulową! Spróbują panie? Na mój koszt! - odkrzyknął dziarsko woźnica, starając się przekrzyczeć bębnienie deszczu, który znacznie się nasilił. Poczułaś, jak przemaka Ci płaszcz, wzbudzając nieprzyjemne dreszcze... |
Vespera - 2012-09-02 15:52:17 |
- A z chęcią! – odpowiedziałam entuzjastycznie mimo całej mojej uprzednio okazanej abominacji względem cebuli. Wszak sformułowanie „Na mój koszt” zmieniało postać rzeczy… Rozłożyłam się na powrót płasko na sianie, podkładając wygodnie ręce pod głowę i bezczelnie kontrując wścibskie spojrzenia. Swoich spraw nie macie, że w cudze nos wtryniacie? Poradzę wam z dobroci serca: rychło sakw własnych pilnować pocznijcie! |
Mortal One - 2012-09-02 17:05:39 |
Na ciekawskich jednak nie zbywało... gorzej! Im bliżej bramy, tym więcej dostrzegałaś wszelkich wędrowców, których kolejka, przemieszana z karawanami (gdzieś słyszałaś, iże w Portac obowiązuje prawo składu; stąd może ich ilość), zaczynała się jeszcze na trakcie. No tak... wszyscy chcieli zapewne zdążyć przed zmierzchem, kiedy bramę zamkną. Nic to. Pozostaje mieć nadzieję, iże myto nie będzie zbyt wysokie... |
Vespera - 2012-09-02 20:00:02 |
- Obyśmy ino w miarę prędko tam dotarli – rzekłam niepocieszona, szczelnie opatulając się płaszczem i szczebiocąc zębami z zimna. Byłam przemoczona do suchej nitki, sfrustrowana oczekiwaniem, wyczerpana, a na dobitkę te wścibskie jełopy zmierzające do Portac nadal wbijały w nas swe namolne ślepia. |
Mortal One - 2012-09-02 20:19:34 |
Tamten zaś, niższy, pryszczaty osobnik na karym koniu, prawdopodobnie najemnik, odkrzyknął: |