Mortal One - 2012-05-27 22:47:49

Smętne Wzgórza, położone na wschód od Tiarrim, stanowią główne cmentarzysko miasta. Wbrew jednak temu, co mówią o nich ich ponure, porośnięte skarlałymi i przez większość roku bezlistnymi drzewami sylwetki, są one bardzo zróżnicowane. Im bliżej stolicy, tym groby stają się wystawniejsze, pomniki okazalsze, a roślinność - bardziej zadbana, choć w drugą stronę idąc, natknąć się możemy na masowe mogiły czy też pojedyncze, bezimienne groby. Do wspomnianych mogił codziennie zwozi się trupy biedoty, przestępców i innych ludzi marginesu, którzy nie zasłużyli na godniejszy pochówek bądź nie mieli nikogo bliskiego, kto by mógł im go zapewnić. Dlatego też oddzielono je od reszty cmentarza wysokim ogrodzeniem, a kolejne "dostawy" omijają go szerokim łukiem...

Vespera - 2012-08-09 23:22:11

Tylko dzięki otumanieniu, owemu nieodzownemu kompanowi skrajnego wyczerpania, zawdzięczałam to, iżem się jeszcze w otchłanie szaleństwa i bojaźni nie stoczyła. Smętarz pełen umrzyków i śmiertelna cisza, jak przed burzą, która rozpętać się wkrótce miała – zawżdy nadnaturalne sprawy nader przekraczały wytrzymałość mych skołatanych nerwów.   
Zobojętniała na wszystko jak po przedniej używce, mozoliłam się ku pełgającemu płomieniowi świecy, błędnemu ognikowi tych nieżywotnych moczar. Nie będąc nawet świadomą, kiedy znalazłam się przed drzwiami chaty, jęłam w nie gromko kołatać i w taką czarną melancholię popadłam, że byłabym tak zdolna grzmocić je do samego Sądu Ostatecznego.

Mortal One - 2012-08-10 12:52:58

Zbliżałaś się przez zarośnięty las ku światłu; na szczęście, była w nim udeptana ścieżka, odchodząca od samego gościńca. W końcu dotarłaś do chaty, niskiej, murowanej, krytej strzechą. I - zdaje się - z jednym oknem. Czyli niewiele będzie do zabijania! Po chwili świeca zniknęła z owego okna, pojawiając się następnie w szparze uchylonych drzwi.

- Tak? - spytał nieśmiało jakiś żeński głos. W oddali zahukała sowa, dodając chwili grozy...

Vespera - 2012-08-10 14:41:55

- Kathio, cudotwórczyni i alchemiczko przy wschodnim cmentarzu skromnie pomieszkująca – wygłosiłam zmordowanym głosem niczym Śmierć po nieszczęśnika u kresu jego dni przychodząca. Choć zważając na moją opłakaną prezencję, może i wcale lepiej niż kostucha nie wyglądałam… - Wiem, kim jesteś i dziś oddałam waszej sprawie znaczną przysługę, ratując kilka skór, w tym także i twoją. Zaklinam cię na wszystko, dajże mi jeno kawałek podłogi w zamian…

Mortal One - 2012-08-10 15:23:33

Świeca przechyliła się, plamiąc próg woskiem...

- S... sprawie? Ach, tak...

Drzwi otwarły się bardziej, a stanęła w nich drobna, czarnowłosa osóbka o bladej cerze, ubrana w brudnoszarą (z naciskiem na: brudno), sięgającą ziemi halkę. Odsłoniła lekko pogrążone w mroku wnętrze, zapraszając Cię gestem do środka... wszystko w jakiejś konspiracyjnej nerwowości. Jakby przeczuwała, iż coś się wydarzy.

Vespera - 2012-08-10 16:30:57

Skwapliwie skorzystałam z zaproszenia i weszłam do środka, jako że w chwili obecnej nawet leprozorium wydawało się milsze, niźli składowisko nieboszczyków, które złowieszczo mieściło się za mną.
- Jakkolwiek obłąkańczo to brzmi, moja ty dobrodziejko z zaświatów, tej nocy nadejdzie burza, która to, co martwe, do życia przywróci. Wieść sprawdzona, bowiem z samej siedziby Inkwizycji wyniesiona, którą to podziwiać dziś miałam niewątpliwą nieprzyjemność. Tuszę, że pomieszkując w takiej okolicy, zawczasu przygotowałaś się na taką możliwość – plotłam ospale, z trudem zmuszając do wysiłku przekrwione gałki oczne. Zaiste, kto by się trwożył na myśl o ożywieńcach, dysponując taką wojowniczką u boku, myślałam ponuro.

Mortal One - 2012-08-10 21:44:01

- Wiem... miałam wizję... Atoli... umarli? Pewnaś, iże dobrze posłyszałaś? Jeśli tak, to wiedz, iż owszem, na podobną możliwość jam uszykowana. I ten dom jest gdyby forteca na ożywieńców... - powiodła smukłą ręką po wnętrzu chatynki. Ty zaś miałaś okazję, coby poznać jego fizys w pełgającym płomieniu ogarka...

Z sufitu zwisały wiechcie ziół, co dawało wrażenie bycia w leśnej głuszy. Zaś zapachy panowały tu iście podobne do leśnych... czuć było żywicą, ale i spalenizną, a to ze stojącego w kącie paleniska o otwartych drzwiczkach. W środku wciąż się tlił ogień. Na palenisku parował sagan. Mdlący odór i bulgotanie, co wydawał pewno szykowany w nim dekokt, szybko przyprawił Cię o mdłości... Kathia widząc, jak się krzywisz, podeszła do garnka i zaniosła go do składziku, który był drugim pomieszczeniem w tym "pałacu".

Oprócz paleniska znalazłaś tu jeszcze proste łoże z desek, a na nim siennik i wełniane koce, oraz stół, dwa stołki i kilka regałów. Na niektórych w świetle świecy migotały tajemnicze fiolki, butelki i słoje... wzdrygnęłaś się, gdy zobaczyłaś w jednym pływające oko. Głos Kathii wyrwał Cię z zamyślenia:

- Ale po co to wszystko? Co Inkwizycja chce przez to osiągnąć? I kto, u diabła, jej to umożliwił? - dziwiła się wielce.

Vespera - 2012-08-12 00:43:10

- Nie kto u diabła, lecz ki diabeł, bo niewykluczone, iż ten, co sam jeden parzy rzyć nad piekielnym saganem – błysnęłam zębami, podziwiając przewrotność, z jaką trudne odpowiedzi mogą skrywać się w przaśnych ludowych przekleństwach. – Ja tu nie od myślenia, ino od brudnej roboty, niemniej jednak mówię, jak było. Dwóm świątobliwym durniom ubrdało się, że kuchnia to najlepsze miejsce na knowania. Po prawdzie to jednemu świątobliwemu, bo ten drugi plótł androny, jak to ciężko mu mleć ozorem w ludzkiej powłoce i zdaje się, że reprezentował jakiegoś możniejszego pana. A jaka interesowna miłość między nimi! Aż się blochać chciało – prychnęłam z odrazą.
- Otóż nasi niewykrywalni spiskowcy misternie obgadali kwestię wywołania dzisiejszej burzy. Nabożniś wyraził wątpliwość, czy aby na pewno ożywieńcy posłuchają inkwizytorów, na co ten domniemany czort przytaknął, iże bez przeszkód mogą sobie usuwać wszystkich nieprzychylnych Inkwizycji. Tak jakby psy pańskie dotychmiast tego nie czyniły… - przystanęłam w słowotoku dla odetchnięcia, jako że każde kolejne zdanie sklecałam w coraz większym znoju. Wyjąwszy apiać przeklęty a pomięty kartelusz, w desperacji wcisnęłam go w dłoń mej bezdusznej słuchaczce. – A otóż i czarna lista zwinięta Inkwizycji, podług której odbyć się miała dzisiejsza rzeź. No jużże, odnajdź tam siebie i pozwól mi wreszcie, do czorta, spocząć na podłodze, a wszystko, co jeszcze zapragniesz usłyszeć, opowiem Ci jutro, choćby i ballady o wszetecznych dziewkach! - rozsierdziłam się na dobre, gotowa w bezdennej rozpaczy rzucić się na Kathię, jeśli przeleje szalę goryczy bodaj jednym pytaniem więcej.

Mortal One - 2012-08-12 23:35:17

Kathia zaś z niepewną miną wzięła od Ciebie świstek i obrzuciła go spojrzeniem, zaś następnie - znajdując na nim widać samą siebie - pokiwała głową i zwróciła Twą zdobycz.

- Nie sądzę jednak, aby mieli nasłać nieumarłych bezpośrednio na nas... snadź chcą nas w to wplątać i łacniej lud przez to podburzyć. Tako mówił nasz mistrz w majaku onym... Nic to, masz tu siennik, derkę, ułóż się i posłuchaj, co ma ci do powiedzenia. A nuż się czegoś nowego dowiesz... Ja tymczasem będę czuwać - i z tymi słowyma na sinych usteczkach, nie dając Ci podstawy, byś mogła przemoc jakąkolwiek w jej stronę poczynić, sięgnęła Twa nowa gospodyni do składziku a siennika dobyła, wyiskała go z wystających, siennych "odrostów" i uczyniwszy jednakowoż z kocem, na wymoszczonym sitowiem klepisku ułożyła Ci iście królewski pochówek. To znaczy: posłanie... w tak ponurą noc łacno jest się przejęzyczyć.

Vespera - 2012-08-13 12:33:44

Żadnych więcej majaków! Dość mnie już tego obłędu! Zdążyłam ledwo zdjąć buty oraz płaszcz gdzieś niezbyt schludnie rzucić i rzekłabym, że jak stałam, tak jak trup padłam w posłanie, gdyby steranie do tego stopnia nie dało mi w kość, że nic już nie wydobyło się dziś z mojej kłapaczki. Poza tym w takim sąsiedztwie roztropniej nie wywoływać wilka z lasu, pomyślałam jeszcze, zanurzając się w błogie omroczenie niepokojąco podobne do pijackiego kociokwika.

Mortal One - 2012-08-13 13:51:15

Twe życzenia na niewiele się zdały, o czym przekonałaś się już zaraz, kiedy tylko wchłonęła Cię dobrze znana ciemność.

Siedzący przy prostym biurku mężczyzna potarł skronie i odgarnął z czoła kosmyki kruczoczarnych włosów. Choć oczy miał zamknięte, chwycił zręcznie coś, co służyło mu zapewne do pisania, i zaczął zaciekle notować, mrucząc pod nosem:

- Dwóch kupców… Tiarrim… tak, przekażę im. Czekaj… jaki znowu transport? A, tak. Bądź przy Złotniczej, gdy zabiją pierwsze dzwony… – Po chwili odrzucił to podłużne coś, co zostawiało niebieskie ślady na dziwnej, białej powierzchni (czyżby był to jakiś inny rodzaj pergaminu? – przemknęło Ci przez myśl), uchylił powieki i westchnął:

- Otwarte!

Do izby, w której się znajdował, weszła niewysoka, długowłosa postać w dziwnym, kolorowym ubraniu: czymś jakby koszuli, tyle że obciętej w okolicach ramion, i zielonej sukni, która sięgała jej zaledwie do kolan. Po głosie łatwo było jednak poznać, że to niewiasta:

- Marcus. Prosiłam cię o coś. Czujesz? To już trzeci przypalony obiad w tym tygodniu.

Gdy mężczyzna gwałtownie się obrócił, położyła mu ręce na ramionach:

- I nie, nie mów proszę, że to znowu praca. Ja dobrze widzę, co się dzieje. I musimy wreszcie poważnie porozmawiać… - głos niewiasty stwardniał.

- Jakoś nie mam pomysłu, o czym. Może mnie oświecisz?... – rzucił mężczyzna jakby od niechcenia, choć na jego twarzy wystąpiły nerwowe zmarszczki.

Teraz to ona westchnęła:

- Proszę. Nie udawaj, że nic się nie dzieje! Marcus… ja ciebie w ogóle nie poznaję. Cały czas siedzisz tylko w tym swoim biurze… unikasz ludzi… zaniedbujesz dom… pracę… mnie! Tak nie może dłużej być! Proszę, i co masz na swoje wytłumaczenie? Swoich zmyślonych przyjaciół?! – Białogłowa ze łzami w oczach odsunęła się od niego. Teraz już krzyczała: - Powiedz, co się z tobą dzieje?! Przerażasz mnie… miałeś napisać książkę. A teraz ta książka ożyła ci w głowie…

- Wendy, ja… ty już chyba nie wiesz, co mówisz.

- Ja?! Ja nie wiem?! To ty nie wiesz, co ty w ogóle robisz! A niszczysz nam życie, Marcus! Rozumiesz?! NAM! Jeśli chcesz niszczyć je sobie, proszę bardzo. Tam są drzwi. Mnie już powoli przestają interesować TWOJE problemy! Tylko zrozum… zrozum, że przez ciebie cierpi ktoś inny.

- Wendy, posłuchaj się…

- Ty siebie posłuchaj! Jak tak dalej pójdzie… to dwie ulice dalej mamy szpital psychiatryczny… proszę… nie zmuszaj mnie, żebym tam zadzwoniła – powiedziała niewiasta ze łzami w oczach.

- Ty nic nie rozumiesz! – teraz podniósł głos mężczyzna. – Nie rozumiesz, że oni żyją… żyją w mojej głowie. Wiem, wiem, wiem! To brzmi jak słowa wariata! Ale zrozum! Ja nie mogę ich zostawić! Tam są miliony! Rozumiesz? MILIONY!

Tego było już chyba za wiele:

- Wyjdź. Po prostu: wyjdź. – Białogłowa stanęła przy drzwiach, na twarz zakładając chłodną, pozbawioną uczuć maskę.

- Chyba o czymś zapominasz… to moje biuro.

- Wyjdź! Albo ja naprawdę tam zadzwonię! Proszę, nie zmuszaj mnie do tego!

- Wendy!

- Nie! Dosyć tych tłumaczeń! Po prostu wyjdź!

Mężczyzna westchnął, wstał powoli i mijając kobietę bez słowa, opuścił izbę. Ta rozejrzała się po jej wnętrzu, po czym usiadła na przykrytej dywanem podłodze. Ręce schowała w dłoniach. Płakała.

Zapadła ciemność. Taka, jak w pierwszym objawieniu Wszechwiedzącego. Ciemność gęsta, nieprzebrana… a zarazem – niemal namacalna. Aż rozerwał ją potężny (i znajomy) głos:

- Stało się. Nie chcą mnie już na mojej ziemi. Jestem tam inny. Psychol… tak mnie nazywają. Nie cieszy mnie to. Tym bardziej, że będę musiał zdecydować. Zdecydować: mój albo twój świat. Nie wiem, co wybrać. Mam chaos w głowie. I obawiam się, że chaos zagości również w Allandornie… Nadchodzi trudny czas, czas zła i prześladowań. Setki będą cierpieć, miliony – zadawać cierpienie. Nie… nie… chaos już się zaczął. Burza… wielka burza… nadchodzi trudny czas. Cholernie trudny czas. Razem z nim już rano nadejdzie zapłata. Jednak potem... potem i tak u was zjawią się oni. Czarne płaszcze. Inkwizycja. Na pocieszenie powiem, iże nie przyjdą za donosem bezpośrednio na was... wszystko przez tych ożywieńców! One też nie powinny nastręczać wam kłopotów... nastręczą się jednak komuś, kto później powiadomi o tym władze. Już o tym myśli! Gdyby tylko mógł wyjść z tej chatki...

Zbudziłaś się. Na zewnątrz szalała burza.

- Byli tu... - szepnęła Kathia, widząc, jak się poruszyłaś. - Byli, ale tylko poszli dalej. Do chaty starego grabarza... musieli nas nie zauważyć.

Wiatr zawył, skrzypnęła powała. Gdzieś na zewnątrz słychać było krzyki zarzynanego zwierzęcia.

Vespera - 2012-08-13 18:47:50

- Gdzie tkwi błąd? – wymamrotałam nieprzytomnie raczej do siebie niźli Kathii, tępo spozierając na powałę. – Przenigdy kijem nawet nie tknęłam opium, haszyszu, ni inszego świństwa, co to łeb tak najmocniejszym chojrakom ryje, no a niepodobna przecie, by tych kilka kropel dziennie podłego trunku aż tak mi do rozumu stuknęło… no może kilkanaście…

Wtem żywo przed oczami stanął mi obraz minionej zmory, w której słowo-klucz zabrzmiało w pamięci niczym na Anioł Pański dzwony.
- Inkwizycja! – zerwałam się do pozycji siedzącej, intensywnie wpatrując się w moją nową piastunkę. – Ktoś… pewnie ten grabarz, wezwie psy pańskie. Podobno nie z donosem na nas, ale choćbyśmy były teraz nad samym Morzem Białym, to i tak nie dość daleko od tych przeświętych łajdaków. Że też ożywieńcom zachciało się balować w taką noc, kiedy mnie czym prędzej pilno rejterować! – Przeciągłe ziewnięcie i ociężała głowa bezlitośnie przypomniały mi, jak niewiele snu dane mi było zażyć tej nocy.

Mortal One - 2012-08-13 23:18:59

- Acz... kędy? Kędy rejterować? Masz li tutaj znajomości. A w zasadzie: miałaś. Zaś co do Inkwizycji... o to się nie kłopocz. On powiedział mi już w wizji. Nie mówił tylko, iże to przez nieumarłych... Ten sagan, co go wcześniej zdjęłam... to warzyła się trucizna. Obawiam się, iże nie mamy wyboru... nie zdążymy bowiem ujść przed rankiem. Zbyt wiele musiałabym zostawić... takoż ty - jeśli na to reflektujesz - uciekaj teraz. Acz pytałam - kędy? Ja znam wielu, a beze mnie nawet z tą swoją listą niewiele zdziałasz. Hm?

Gdzieś na zewnątrz zagrzmiało. Deszcz szumiący zewsząd doskonale oddawał Twoją sytuację... gdzie by się nie udać, tam nie lada zagwozdka.

Vespera - 2012-08-18 13:13:42

- Niekiedy przeklinam głos rozsądku – spojrzałam ponuro na Kathię, która w pełni teraz ów rozsądek reprezentowała i nieubłaganie zmitygowała mnie od działania bez pomyślunku. Co nie znaczy, że uspokoiła, wszakże Inkwizycja to nie byłe faramuszka. – Nie lza zdecydować się wobec tylu możliwości, toteż jeśli pozwolisz, uczynię to, co mi pozostało. Skoro już mam iść na stracenie, niechże będę chociaż wyspana – to stwierdziwszy z przekąsem, padłam z powrotem w siennik i nakryłam się kocem, odwracając się od mojego głosu rozsądku, coby mnie już więcej dzisiaj nie prześladował.

Mortal One - 2012-08-18 21:51:07

- Słusznie zdecydowałaś - usłyszałaś jeszcze cichy głos Kathii, nim zapadłaś z powrotem w błogi sen. Tym razem już bez żadnych wizji...

Zbudziłaś się o poranku. A w zasadzie - zbudziły Cię wpadające przez jedno jedyne okno, ciepłe palce słonecznego boga, potrząsając lekko Twą świadomością. Czy może... pukanie? Tak! Słychać je było u drzwi!

Kathia spała jak zabita pod wełnianym kocem; wyglądało więc na to, iże będziesz musiała sama podjąć gości...

Vespera - 2012-08-19 00:15:42

Bodajby to piorun trafił!, zerwałam się na równe nogi, odrzuciwszy koc i mało co nie tracąc równowagi w pośpiechu. Komu to zachciało się składać wizyty o tak nienormalnej porze? W odpowiedzi możliwości przemknęły mi po głowie z prędkością strzały, zaś nadzieja rozkwitła w chciwej duszycy. Oby przyobiecanej nagrodzie! Włożywszy buty i jako tako poprawiwszy włosy, niepewnie zbliżyłam się do drzwi i chwyciłam za skobel. 
- Kogo licho przygnało? – zapytałam podejrzliwie, nieznacznie uchyliwszy drzwi. Przezorności nigdy dość, choćby ino tej pozornej.

Mortal One - 2012-08-19 14:34:15

- Twoją nagrodę - odpowiedział jakiś bezbarwny głos. Nie wiedziałaś, do kogo należał, i summa summarum wiedzieć nie chciałaś. Dość, iż zaraz potem w szparze uchylonych drzwi pojawiła się pękata kiesa... na tyle pękata, by się w owej szparze nie zmieściła i byś tę szparę musiała powiększyć.

Prawie że odruchowo chwyciłaś trzos. Pod miękkim, skórzanym materiałem czuć było chłód złotych monet...

Vespera - 2012-08-20 17:57:22

I to jest zawżdy moja ulubiona część zlecenia, no może zaraz po liczeniu zawartości sakwy. Niecny uśmiech mimowolnie wykwitnął na mojej facjacie, gdy w dłoni ważyłam otrzymaną kiesę z monetami. Dając upust własnej niegościnności i zamknąwszy drzwi za tym niezbyt przystępnym posłańcem, włożyłam kaletę pod płaszcz od wczoraj niechlujnie spoczywający na podłodze. Z chęcią kontentowałabym się tą strawą dla ducha w jakiejś karczmie przy mocnym trunku i aż mnie tążenie wzięło za „Roztańczonym wisielcem”, lecz tymczasem pilniej mi było znaleźć jakowąś strawę dla ciała. Ochoczo wzięłam się za poszukiwania czegoś jadalnego, jako że budzić Kathię sumienia teraz nie miałam. Choć tak po prawdzie to nigdy go nie miałam…

Mortal One - 2012-08-20 18:28:06

Co prawda, to prawda.

Tymczasem, gdzieś w odległym miejscu i czasie, z dala od Twych jakże głębokich przemyśleń egzystencjalnych... pogubiłaś się w jednoizbowej chatce. O tak, niełacno było szukać czegoś na ząb, kiedy obok słojów z ogórkami idzie znaleźć to gotowane ogony salamander, to korzeń mandragory, to wreszcie michę żabiego skrzeku...

Wyglądało na to, iże tylko właścicielka będzie w stanie się w tym wszystkim połapać. Nie chciałaś chyba, by Twój głód był przyczyną zguby?

Vespera - 2012-08-22 23:13:38

Tyle by było z uprzejmości, skoro wytrzasnąć coś do jedzenia w takim śmietnisku niepodobna. Zbliżyłam się do Kathii, której sumienie pozwalało spać sobie w najlepsze, kiedy ja cierpiałam, słuchając własnych kiszek fałszujących równie mocno co igrce na szałamajach. W tym momencie wyłaniał się dylemat - jakże ją obudzić, by z rozsierdzenia nie dała mi gałek ocznych żaby w sosie własnym czy inszego paskudztwa? Tu się dopiero szukanie w odmętach pamięci rozpoczęło. Ceber z zimną wodą i „paszła won, paskudo, bo za kudły wytargam” zainspirowane karczmarzem nie wydawało się zbyt adekwatne. „Miejskie śledzie idą” takoż nie… No nic, czas zebrać w sobie wszystkie pokłady elokwencji, a że z tą było krucho, natchnienia dostarczył pewien karczemny pleciuga. W momencie wypowiadania onych słów chyba jeszcze nie oberwał kielichem z okowitą…
- ZACNA TOWARZYSZKO ZIEMSKIEJ NIEDOLI – donośnie obwieściłam uchu Kathii, okazując swe dobre wychowanie, no bo przecież zawsze mogłam krzyczeć. – Byłabyś tak łaskawa wskazać mi wiktuały w tym doczesnym przybytku?

Mortal One - 2012-08-26 23:46:52

Pierwej mości Kathia nawet się nie poruszyła, li sapnęła przez nozdrza niespokojnie, aliści przy drugiej części Twych peror uchyliła ciężkie zasłony powiek. Łypnęły na Ciebie łzawe patrzałki, co były jak kurze jaja świeżo ugotowane w sennym wrzątku.

- Kheeee?... - dała respons kobiecina, rozwarłszy usta w bezwolnym ziewnięciu. Przetarła oczęta i najwyraźniej widząc Cię już lepiej, kontynuowała: - Ach, tyś jest głodna!

Podźwignęła tułów do pionu, przeciągnęła się lekko i wstała z łoża.

- Zaraz cosik skombinuję - rzekła już wcale trzeźwo.

Takoż w okamgnieniu na jedynym stole ustawione zostały dwa talerze, a na nich spoczęły kromki czerstwego chleba, kawały suszonego mięsa, bryłki sera i ogórki kiszone. Oby przy sporządzaniu tego posiłku znachorka nie pomyliła ingrediencji...

Vespera - 2012-08-27 18:35:18

- Nie bez przyczyny psy pańskie zowią cię cudotwórczynią – skonstatowałam z zadowoleniem, podziwiając prędkość przygotowania strawy przez Kathię. Ochoczo zasiadłam do stołu, z równym entuzjazmem wtrajając narychtowany posiłek.
Co tam komu po pulardach i kapłonach, kiedy człowiekowi do szczęścia wiele nie trzeba – ino pełnej kiesy, trunku i kawałka chleba. Mnie zaś póki co jednego tylko brak.

Mortal One - 2012-08-28 00:22:27

Atoli o trunek Kathia wnet zadbała, nalewając Wam obu wina do drewnianych kubków. Było czerwone i kwaśne, ale nie na tyle mocne, by stępić zmysły, które powinny być ostre. Zwłaszcza że niedługo będziecie miały gości...

Póki co - posiłek popijany trunkiem smakował niezgorzej. Zresztą mogłaby to być i świeża noga umrzyka z pobliskiego cmentarza, świeżo z mogiły wykopana, lekko doprawiana czerwiami - i tak nie pogorszyłoby to obecnej sytuacji. Oto bowiem właśnie rozległo się pukanie. Kolejny raz, acz te było szybkie, mocne, urywane. Nieznoszące sprzeciwu. Kojarzące się z tylko jednym słowem. Inkwizycja.

Kathia zamarła. Najwyraźniej uświadomiła sobie, że wszystkie ingrediencje, od świńskich uszu po kocie ogony, stoją wciąż na półkach. Oczyma wskazała na drzwi i bezgłośnie wyszeptała:

- Zaj-mij ich...

Coś w jej głosie podpowiedziało Ci, iże przydać się może sztylet...

Vespera - 2012-08-28 14:17:06

Tętna mi żywiej zadygotały, kiedym usłyszała ów złowieszczy dźwięk. Bo jakże to można być aż tak pozbawioną imaginacji ignorantką, by takowe szczapy do stosu na wierzchu trzymać? Tym mocniej zżymnęłam się na siebie, że nie wykazałam się ani krzty większym rozumem, z ową ignorantką spokojnie posiadując. Wstawszy od stołu, rozmyślnie opieszale zbliżyłam się do drzwi, by choć krzynę czasu więcej dać Kathii.
- Kto tam? – zawołałam pozornie niefrasobliwie przez drzwi, tychże wcale jeszcze nie otwierając. Choć minuta czy dwie zdziałać coś wciąż może, a mnie niespieszno było ujrzeć tych siepaczy bożych.

Mortal One - 2012-08-28 14:34:32

Kathia rzuciła się do półek, gorączkowo przekładając rzeczy do składziku, a Ty zajęłaś się "gośćmi". Ci zaś odrzekli tubalnym głosem:

- Mistrz inkwizytor przybędzie zaraz w odwiedziny. Miałem go zapowiedzieć. Jam jest jego przyboczny, Olaf Grün.

Czyli byłyście uratowane... poniekąd. Co się odwlecze, to nie uciecze. Pełniłaś chwilę milczącą wartę przy drzwiach, ale tamten najwyraźniej sobie poszedł, bowiem za nimi panowała cisza. Kathia tymczasem wreszcie wrzuciła wszystkie rupiecie do składziku, zakamuflowała to jakoś i zatrzasnęła drzwi z ulgą. Zostawiła jedynie fiolkę z trucizną, którą odlała od całego kociołka, puściwszy do Ciebie konspiracyjnie oko.

Vespera - 2012-08-28 17:24:53

- Z radością wyczekujemy tego niekwestionowanego zaszczytu – burknęłam ponuro do Kathii, dalej odbębniając swoją i tak pozbawioną sensu „wachtę”. Bo i cóż innego ostało, jak jeno nerwowe oczekiwanie na nieuniknione. Rejterada teraz pogorszyłaby i tak kiepską sytuację. Ech, czas przedzierzgnąć się w cnotliwą niewiastę i tuszyć, że obędzie się bez boleśniejszych przygód.

Mortal One - 2012-08-28 19:04:51

I w końcu ów zaszczyt nadszedł wraz z pukaniem i znajomym głosem:

- Szanowny mistrz przybył.

Tak. Było już za późno. Kathia stanęła obok Ciebie. Poczułaś w ręku chłód stali. Sztylet. Przyda się. Kobieta otworzyła drzwi... Za nimi dostrzegłaś niskiego, pryszczatego bruneta i wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę w czarnym płaszczu. Ten miał małą bródkę o brązowej - tak jak reszta owłosienia - barwie. Spojrzały na Was chłodne oczy, wydatne usta otwarły się:

- Witajcie. Przybywamy z Olafem w sprawie wczorajszej nocy. Były stąd doniesienia o różnych potwornościach... - zawiesił głos. Widząc Wasze miny, dodał: - Nie bójcie się. To tylko kilka pytań - i nie czekając na odpowiedź, wszedł z pachołkiem do środka.

Kathia wskazała im obu miejsca przy stole. Wy musiałyście stać. Zamknąwszy drzwi, spytała drżącym głosem:

- Napijecie się wina, mistrzu?

- A, chętnie, chętnie. Nieźle sobie tu pomieszkujecie. Jakie jest wasze zajęcie? - odrzekł mistrz inkwizytor, rozglądając się po izbie i bawiąc zawieszonym na szyi symbolem Słońca.

Kobieta zbladła i posłała Ci bezradne spojrzenie. "Wymyśl coś..." - mówiło.

Vespera - 2012-08-28 21:24:00

A jakże, na kogóż lepiej zwalić brzemię wysupłania z beznadziejnej sytuacji, jak nie na biedną Vesperę! Co za szczęście, iż łżę, odkąd pierwsze słowo rzekłam na tym parszywym świecie, inaczej obie byłybyśmy już zgubione.
- Jam jest ino skromną żoną tiarrimskiego złotnika, która przybyła wesprzeć swą jątrew, wdowę po biednym mym bracie, świeć Panie nad jego duszą – rzekłam, kornie spuszczając wzrok ku ziemi, jak na niewiastę o nieskalanym sumieniu przystało. – Miałyśmy dziś wziąć się za szycie toreb, wasza dostojność, by sprzedawszy je na targu, choć trochę grosza na życie wypracować.

Mortal One - 2012-08-28 21:52:02

- Ach tak! - zakrzyknął Inkwizytor, choć widać było, iże nawet przez chwilę nie baczył na Twe słowa. Przyjął kubek z winem od Kathii i podał drugi pachołkowi; obaj odstawili je na stół, nie uszczknąwszy ani kropli. "No, dalej..." - mówił błagalny wzrok kobiety, która podała im trunek - "Spróbujcie, co wam ciocia Kathia zgotowała". Ci jednak ani myśleli spróbować. Miast tego starszy stażem ponownie przemówił:

- Byłyście więc tutaj zeszłej nocy? Słyszałyście burzę? I widziałyście coś... niezwykłego?

Stałyście jak dwa słupy soli i nie bardzo Wam się paliło, by odpowiedzieć na pytania mistrza. Zwłaszcza że zostały wypowiedziane jak swoiste aksjomaty. Tonem wyrażającym taką oczywistość, jakby wydawał już wyrok. Cóż... uroki inkwizytorskiego fachu.

Vespera - 2012-08-28 22:15:47

- Byłyśmy, wasza dostojność – odparłam ostrożnie po krótkiej chwili, wziąwszy ciężar paplania na siebie. Wszak chodziło takoż (czy raczej przede wszystkim) o moją skórę, a ta z kolei zbyt cenna była, by powierzać jej bytowanie jęzorowi kogoś inszego. – Burza zbudziła nas w środku nocy, jednakowoż nic osobliwego nie spostrzegłyśmy, bośmy nosa roztropnie w taką pogodę nigdzie nie wychylały.   

Bodajby te podłe dranie już ulżyły śmiercionośnemu pragnieniu!

Mortal One - 2012-08-29 00:36:32

Nic z tego! Żaden z Inkwizytorów nawet nie sięgnął w stronę kubka, a brązowowłosy jął Was dalej wypytywać:

- Nie wychylały? Droga panno... - zaśmiał się, zaś ten śmiech na pewno nie brzmiał wesoło. Właściwie to wcale nie brzmiał jak śmiech. - A to ci dopiero! Bowiem ja żem słyszał zgoła inaczej. Że wychylały, oj, wychylały... tako rzecze pewien stary grabarz, co mieszka nieopodal. Ponoć żywe trupy nocą go nawiedziły. I, wierzcie lub nie, prawił, iż miałyście coś z tym wspólnego! Ja nie wiem, co takie stateczne waćpan... atoli dziwię się, że bratowa mieszkała wcześniej sama. Kiedy zmarł mąż? - spytał się Kathii, przeszywając ją badawczym spojrzeniem chłodnych tęczówek.

- M-mąż?... - wydukała tamta. - Zmarł... zmarł... - widziałaś, iże nie może wymęczyć odpowiedzi. Wypadałoby znów przyjść jej w sukurs...

Vespera - 2012-08-29 01:08:08

- Będzie już z pół roku – odparłam sucho, nim Kathia wydałaby na nas wyrok samą swą wręcz irytująco zastrachaną postawą. Nie, żeby mnie samej do chojrackich postaw było spieszno… – Nie zadręczajcie jej, mistrzu, bo od zemrzenia męża a brata mego byle cień ją trwoży. I nie dawajcie wiary gawędom tego starego hirusa. Snadź okowita tak mu w głowie pomieszała, iż żywe trupy myli z oczajduszami, co tu czasem się przypałętają, by groby boże rabować, noc w nich spędzać, a i w drzwi niekiedy walić. Nam zaś ani w głowie kalanie się grzechem z hienami cmentarnymi.

Mortal One - 2012-08-29 02:15:08

- Faktycznie, grabarz zrzucił te mary na karb pijaństwa. Co nie zmienia faktu, że kobieta mieszkająca przez tak długi czas samotnie musiała z czegoś się utrzymywać - wtrącił się do rozmowy młodszy Inkwizytor. - Zresztą, wiele się mówiło, że panienka lubi innym... pomagać. I jakby pociągnąć nosem, to czuć w powietrzu i zioła, i rozmaite substancje. Kota może macie?...

- Olafie, nie przesadzajmy. Panienka na pewno nie ma nic do ukrycia. Przeca widać, iże to poczciwa kobiecina. Pewno pomagała grabarzowi na cmentarzu, bo cóż innego miała robić? A że ostatnio przybyły posiłki, nie potrzebowała się dłużej w mogiłach grzebać. Czy mam rację, młoda panno? - spytał Kathii serdecznym tonem, w którym wisiała jednak groźba.

- Tak, tak... - zapewniła go gorączkowo niewiasta. - Patrzcie, nawet na rękach mam ślady...

Pokazała połamane paznokcie i ziemię pod nimi...

- Rzeczywiście! - zakrzyknął Inkwizytor. - No, Olafie, chyba lepiej, żebyś sobie łyknął, bo gardło ci już wyschło i przeciskają się przez nie jeno farmazony.

Pomocnik brązowowłosego spłonił się rumieńcem, ale mistrza usłuchał i sięgnął po kubek. Upił łyk. Póki co - nic się nie działo. Zaś jego przełożony postanowił się przedstawić, co może i ułatwiłoby konwersację, gdyby nie to, iże obie przeczuwałyście jej rychły i niemiły koniec:

- Ach, gdzie moje maniery! Jestem Hans, Hans Landa. Pokorny sługa pański.

Vespera - 2012-08-29 14:19:39

- Zaszczyt to dla nas ogromny, mistrzu, któregośmy niegodne, by gościć tak znamienite osobistości w tej skromnej chatynie – odparłam wyważenie, choć te pozory uprzejmości ino jeszcze bardziej wzmagały mój niepokój, a w alteracji łacniej rzec coś nieroztropnie… Rzekomo życzliwe nastawienie, ba!, wręcz sprzyjanie inkwizytora wcale a wcale mnie nie skaptowały, bo te sukinsyny ani chybi kombinowały coś paskudnego. Miałam bardzo złe przeczucia, i bynajmniej nie tylko dlatego, że ino Olaf uszczknął zatrutego wina. Tak się pewno czuje mucha, nim ją pająk pożre.

Mortal One - 2012-08-29 14:34:00

I wtedy się zaczęło. Pomocnik Inkwizytora pociągnął kolejny łyk i z hukiem odstawił kubek na stół, wylewając trochę skażonego trunku. Jedna ręka zacisnęła się na kubku, a palce drugiej na krawędzi stołu, uwydatniając zbielałe knykcie. Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale nie był w stanie wykrztusić słowa. W pierwszej chwili starszy kolega po fachu nie zwrócił na niego uwagi; zaraz potem jednak zakrzyknął:

- Olaf, co z tobą, do cholery! Pomóżcie mu, wy...! - i wtedy na jego oczach odmalowało się zrozumienie. Wstał, kopnął krzesło pod Wasze nogi i z rykiem godnym zamorskich bestyj dobył wąskiego puginału.

Vespera - 2012-08-29 16:59:59

Czemuż, u diabła, wszystkie moje złe przeczucia muszą się zawżdy ziszczać! Obydwaj winni teraz gryźć blat stołu, a miast tego ten gorszy jeszcze bardziej się rozjuszył. Odruchowo odskoczyłam do tyłu i wytrząsnęłam z rękawa sztylet, choć kompletnie nie w smak mi były zatargi zbrojne z inkwizytorem. Wszak to nie jakieś uliczne złodziejskie utarczki, ino sam mistrz chędożonych domini canes. Skronie zaczęły mi bić jak oszalałe, zaś zmysły wyostrzyły się do granic możliwości, na najmniejszy świst gotowe zareagować uskokiem. O parszywy i przewrotny losie, czy po to wyszłam żywa z placówki Inkwizycji, by teraz i tak przy psie pańskim swoje istnienie zakończyć?

Mortal One - 2012-08-29 18:38:33

O ironio! A jednak, widok uzbrojonego i wściekłego Inkwizytora nie chciał ustąpić. Ten ostatni widząc, jak dobywasz ostrza, warknął:

- Rzuć broń, kobito, albo skończysz na stosie...

Był jednak na tyle mądry, by przeczuć, iże na bitną sztukę trafił, bowiem mimo użycia perswazji słownej, spiął się do walki, czając się jak kot. Nogą przewrócił stół (jego towarzysz, dotąd podrygujący na wysłużonym blacie, osunął się na posadzkę) i odgrodził się nim tak, jak wcześniej krzesłem. Powoli jął zbliżać się do Kathii; była po prostu bliżej, bezbronna i sparaliżowana strachem.

- Nie chcesz, żeby coś się stało wiedźmie... - wycedził przez zęby. Chwycił ją za włosy i przysunął nóż do gardła. Niewiasta pisnęła cicho.

Jeśli zaraz czegoś nie wymyślisz...

Vespera - 2012-08-29 19:42:46

„Rzuć broń albo skończysz na stosie”. Dobre sobie, któż śmiałby wątpić w obietnicy Inkwizycji bądź zarzucić im krzywoprzysięstwo?
Na przykład ja, toteż wcale nie pożegnałam się z bronią, tylko inszy zrobiłam z niej użytek. Dopadłam tego drugiego, co podziwiał już urępność posadzki i z majchrem przytkniętym do jego gardła pociągnęłam go po podłodze w tył ku sobie.
- Nie chcesz, żeby coś się stało temu pobożnemu łajdakowi, mistrzu – warknęłam w odpowiedzi, dalej sztylet trzymając na gardzieli szanownego Olafa. – Dysze jeszcze, ale niezadługo, bo rychło jak słowik zakwili, kiedy mu gardziołko poderżnę. Chyba, że ową wiedźmę wolno puścisz, co jako jedyna potrafi sporządzić odtrutkę na śmiertelne wino.

Mortal One - 2012-08-29 19:54:20

Inkwizytor wahał się dłuższą chwilę. W powietrzu zapanowała gęsta, lepka jak pajęczyna cisza. Aż wreszcie:

- Puszczę ją, ale jak coś zaczniecie kombinować, osobiście dopilnuję, byście pozostały jak najdłużej przy świadomości, kiedy już pochłonie was ogień oczyszczenia.

I puścił. Kathia odetchnęła z ulgą, rozmasowując nakłute gardło, i powiedziała drżącym głosem:

- Zaraz znajdę odtrutkę...

- Byle szybko - warknął Pies Papieski.

Niewiasta poszła do składziku, by tam krzątać się przez dłuższą chwilę, a Inkwizytor wpatrywał się w Ciebie jadowitym wzrokiem.

- Teraz ty. Puść go i rzuć broń, rozumiesz?

Vespera - 2012-08-29 22:02:00

- Niech będzie, że puszczę drania, ale o rzucaniu broni nie ma mowy – skontrowałam zimno, i jak obiecałam, tak uczyniłam, niezbyt przy tym dbając o komfort głowy biednego (jakże mi przykro!) Olafa. Wyprostowałam się, dalej dzierżąc w dłoni sztylet w gotowości i odwzajemniając nienawistnie spojrzenie inkwizytora. W duchu zaś zaklinałam Kathię, by ruszyła swą domyślność i wróciła ze składziku nie tylko z odtrutką, ale takoż ukrytym nożem, garotą do sera czy czymkolwiek innym zdolnym wpłynąć na bieg wydarzeń, gdyż bez cienia wątpliwości na stabilność tego impasu nie było co długo liczyć.

Mortal One - 2012-08-29 22:12:09

Siłowałaś się wzrokiem z Inkwizytorem; ten nie chciał spuścić z Ciebie wzroku. Teraz jednak przyglądał Ci się jakoś badawczo, ze zrozumieniem w oczach. Czyżby Cię poznał? Na to wyglądało...

- Kim ty jesteś? Słyszałem jeno o jednej takiej, coby tak wprawnie nożem operowała. Może sprzedamy cię straży miejskiej... w sumie, przeciw świętej wierze niewiele zrobiłaś. Bardziej bałbym się na jej - wskazał krzątającą się Kathię podbródkiem - miejscu.

Tymczasem otruty pomocnik przestał się szamotać. Oddychał teraz ciężko, urywanie. Białka oczu utkwił gdzieś w przestworzach, jakby oczekując stamtąd pomocy. Ileż jeszcze będziesz musiała czekać, aby udzielić mu takowej i skrócić ichnie cierpienia? A może Kathia celowo tak zwlekała? Byś mogła zająć Inkwizytora rozmową i uśpić jego czujność? Tak... widziałaś, jak powoli unosi coś ciężkiego, posyłając Ci porozumiewawcze spojrzenie...

Vespera - 2012-08-29 22:58:17

- Milszy mi pohybel aniżeli stos, ale nad wszystko najmilsze własne życie – odfuknęłam wielce obrażona koniecznością skalania się rozmową z inkwizytorem. Jednakże trzeba mi było przełknąć tę gorycz, skoro Kathia spieszyła z tak ciężkim do przebicia (zwłaszcza głową) argumentem w tej interlokucji. – Prawda to, że nic mnie do spraw waszego wyznania i  tuszę, że żadnemu z psich sługusów tej fanatycznej wiary moje imię nie obiło się o uszy. Zaś fakt, że mogłeś o mnie słyszeć, mistrzu, uznaję za osobisty despekt. Niech nikim pozostanę dla was, tak jak wy niczym pozostajecie dla mnie. Niczym ponad mierzwę ludzką.

Mortal One - 2012-08-30 01:13:00

- Ty... - warknął Inkwizytor na Twoją obelżywą kwestię, gdy Kathia wpadła mu w słowo... młotem bojowym. I gruntownie uniemożliwiła dalszy udział w dyspucie.

Pojęcia nie miałaś, skąd wytrzasnęła ten wielki, stalowy oręż, i - co więcej - jak była w stanie go unieść w swoich drobnych rączkach, aby zaraz potem opuścić z impetem na głowę papisty. Zaś głowa rozpękła się jak arbuz; w życiu nie widziałaś tego egzotycznego owocu, wspominanego jeno przez kupców na bazarach, atoli porównanie wydało Ci się dziwnie trafne, gdy ów czerep stracił ciągłość wszelkich powłok, pryskając naokoło krwią i mózgowiem. Także na Ciebie.

Mężczyzna nawet nie pisnął. Upadł na kolana, przewalił się na bok i znieruchomiał, bezbronny i w groteskowy sposób przypominający dziecię w łonie matki, choć takowego dziecięcia był dokładnym przeciwieństwem.

Zapadła grobowa cisza. A nawet: podwójnie grobowa, bowiem dom ten miał wkrótce stać się mogiłą dla dwóch trupów. Drugiego, pomocnika, Kathia również dobiła wprawnym ruchem. Czy to była wciąż ta sama wystraszona osóbka, która przed chwilą kajała się przed inkwizytorskim nożem?...

A jak to mówili? Cicha woda brzegi rwie!

Vespera - 2012-08-30 11:50:28

- I pomyśleć, że ja spokojnie spałam pod twoim dachem – skomentowałam całą tę sytuację, patrząc na Kathię z niekłamanym podziwem. – Trzeba się stąd szybko zwijać, nim czarne płaszcze zainteresują się zniknięciem swych konfratrów.
Wtem jednak mój wzrok spoczął na mym odzieniu, a raczej na tym, co z niego pozostało.
- Kurwa mać – warknęłam wściekle bynajmniej nie na wyładowanie napięcia, podsumowanie całego zła czynionemu światu przez Inkwizycję czy wyrażenie trwogi z powodu minionego wydarzenia. Bowiem stało się coś gorszego dla przedstawicielki płci pięknej, niźli jakieś tam zagrożenie życia czy liche zatargi z Inkwizycją, a mianowicie moja suknia była całkowicie zniszczona. Ze złością tego rodzaju nie dało się porównać nawet osławionego szału bojowego berserków.
– Sukinsyny! Żeby tak moją najlepszą suknię ubabrać brudem moralnym Inkwizycji! -  piekliłam się dalej. - Bodajby ich wszystkich mór zdjął! Użycz mi z łaski swojej jakiejś własnej sukni, moja droga, bo wyjść tak gdziekolwiek niepodobna. Miską z wodą też nie pogardzę.

Mortal One - 2012-08-30 21:24:13

Szału berserków dopiero co byłaś świadkiem, acz suknia to dla damy strata nieodżałowana. Jak zawsze empatyczna i wrażliwa, Kathia w mig pojęła rozmiar Twej szkody, łypiąc z obrzydzeniem na krew i mózgowie, co splamiło Twój ubiór. Rzuciła się chyżo do składziku, aby wydobyć stamtąd prostą, brązową, wełnianą kiecę. Niezbyt to będzie dobre na deszczu, bo łacno przemoknie, acz jak płaszcz jeszcze narzucisz...

Wręczywszy Ci suknię, kątem oka spojrzała na dwa trupy i jakby dopiero teraz spostrzegła, co właśnie zrobiła. Zatkała sobie usta i wypadła na dwór. Zza uchylonych drzwi słyszałaś odgłosy blochania... No, Tobie może krew niestraszna, bo zdobyłaś pewną... wrażliwość zawodową, acz początki też miałaś nieciekawe. Bądź co bądź, Inkwizytor też człowiek. Pytanie jeszcze, jaki człowiek...

Vespera - 2012-08-31 22:18:12

Na szczęście zawżdy w życiu stawiałam na praktyczność, toteż bynajmniej nie zamierzałam pozbywać się jeszcze tak lekkomyślnie cennego śniadania z żołądka, coby znowu musieć trudzić się przy jego zdobywaniu. Głupota w blochaniu tym większa, iż po takich ozdobnych widokach niepodobna przegryźć potem cokolwiek. Skupiłam się zatem ino na zmianie ubioru i zrzuciwszy wreszcie utytłaną suknię, wdziałam tę pożyczoną z zamiarem prędkiego kupna nowych fatałaszków przy najbliższej okazji. Wszak stać mnie było, co skonstatowałam z niejakim zadowoleniem, przytraczając do pasa ukrytą uprzednio pod płaszczem sakwę i rzucając w martwego inkwizytora ubabraną szmatą. Ubrałam takoż mój płaszcz, którego szczęśnie ominęła krwawa kąpiel, a jako że Kathia była w tejże chwili bardzo zajęta, zabrałam się do poszukiwania w pomieszczeniu czegoś do jedzenia na drogę. A sprawdzić przy okazji, czy coś tu cennego aby na pewno nie pozostało też nie zaszkodzi, pomyślałam bardzo niewinnie.

Mortal One - 2012-08-31 22:25:53

Oj, bardzo! Okradać jednak towarzyszki nie wypadało, jako że zapewne będziesz dzielić z nią nie tylko los, ale i majątek. Jakkolwiek skromnie by się ten majątek nie prezentował.

Atoli suknia pasowała jak ulał. Obie z Kathią byłyście drobnej budowy, tak więc pewna mogłaś być, iże pozostałe jej ochędóstwo będzie równie dobrze Tobie służyć.

Tymczasem jego właścicielka wróciła do izby, blada i roztrzęsiona. Wyjęła spod stołu wiadro z wodą i postawiła na odrapanym blacie, by odmyć sobie twarz. Gestem wskazała Ci to samo wiadro. Woda w nim zdawała się być czysta, więc lepiej trochę zadbać o higienę...

- Obmyj się, bo trochę tego... tego... zostało ci na twarzy - powiedziała bezbarwnym głosem, celowo unikając nazwania rzeczy po imieniu. Fakt... już dość te rzeczy dały jej się we znaki. - Potem pomożesz mi przy pakowaniu.

To dopiero będzie okazja, coby sprawdzić majętność Twej kamratki!

Vespera - 2012-08-31 22:53:53

- Tego świętego mózgowia i nabożnych trzewi? – wyszczerzyłam się szelmowsko, nie mogąc powstrzymać się od drobnej złośliwości, aliści zaraz zamilkłam, by fertycznie zabrać się za obmywanie twarzy. Pfe, co za świństwo! Zohydziłam się na dobre, dopiero teraz dostrzegając je w pełnej okazałości w tafli wody. Korzystając z okazji poprawiłam takoż włosy i tak gotowa do wyjścia, spojrzałam wyczekująco na Kathię.

Mortal One - 2012-08-31 23:00:39

Ta zaś przywołała Cię do składzika, kiedy już się odświeżyłaś.

- Żeby poszło sprawniej, podzielimy się rolami. Ja ci mówię, co masz mi podać, a ty chyżo to znajdujesz, bym mogła jeszcze chyżej zapakować... - wyjaśniła, wskazując to na sporych rozmiarów kufer, to na bałagan, jaki panował w komórce po "przygotowaniu" domostwa do wizyty świętobliwych ojczulków. I Wy macie to targać przez całą drogę? To nie mogło się dobrze skończyć... zwłaszcza że nie posiadacie muła, który by to za Was poniósł.

Vespera - 2012-08-31 23:18:57

Kaszlnęłam znacząco, czując się obowiązana, by uświadomić Kathię, iż nie możemy targać na plecach całego jej domostwa.
- Zostaw w cholerę za sobą całe to bezhołowie. Weź ino sztylet, truciznę, garotę i hajda w drogę, bo jakże niby to ze sobą zabierzemy? – rzekłam, przypominając sobie, iż nadal nie oddałam jej tulichu. Nie, żebym narzekała, zawżdy dodatkowy się przyda, a skoro moja altruistyczna kamratka się nie upomina… - I pytanie zasadnicze: dokąd my w ogóle idziemy?

Mortal One - 2012-08-31 23:26:26

- Ale... to mój życiowy dobytek... nie zostawię tak tego... a już na pewno nie im, Inkwizycji! - odpowiedziała Ci na pierwsze pytanie. - Zwłaszcza że posłuży im to nie tyle jako dowód, co raczej pomoc do zbrodniczych badań, które od lat przeprowadzają...

Otarła samotną łzę. Czy naprawdę nie miałyście teraz większych problemów niźli jakieś tam klamoty? Widać nie, o czym świadczyła odpowiedź na drugie pytanie:

- Byle dalej! Acz w Zakonie Świętego Pelerta jest sporo naszych braci. Zwykle tam się udają, skoro tylko w życiu wieść im się przestanie...

Tak. Przynajmniej wiecie, kędy uciekać...

Vespera - 2012-08-31 23:37:43

Zaśmiałam się spontanicznie, słysząc tę ironię losu, mianowicie miejsce, do którego moja towarzyszka pragnęła mnie zaprowadzić. Tak tak, już spieszę zapalić żagiew mej nieistniejącej wiary!
- Żeby mnie tam wyegzorcyzmowali bądź siłą do baptysterium zaciągnęli? Już ja Ci powiem, jak tam mnie potraktują. Na zbity pysk sprzed drzwi wyrzucą, i to też jeno w najlepszym razie. Zaś co się tyczy badań Inkwizycji… Roztropnym byłoby obrócić to domostwo w perzynę - rozłożyłam teatralnie ręce, w swej nieszczerości nie posuwając się choćby do okazania krzyny współczucia.

Mortal One - 2012-08-31 23:54:14

- Zacny pomysł... acz wtedy zaraz się zorientują, iże coś tu się stało. Atoli... ach, jakże mi szkoda tych wszystkich specjałów! Weźmy choć mały kuferek... - odparła niewiasta, po czym sama zabrała się do segregacji przydatnych (w jej mniemaniu) rupieci. Wylądował w małym kufrze żabi skrzek, wylądowały szczurze oczy, wylądowały sproszkowane paznokcie umarlaka (sama byś nie poznała tych obrzydliwości, gdyby nie starannie wypisane etykiety na poszczególnych słojach). Czyż ona naprawdę nie rozumiała powagi sytuacji?...

- A gorszych głupot nie mogłaś wygadać niźli to, co teraz! Jak: na zbity pysk wyrzucą? Toż to nasi! Odszczepieńcy! Swojej czegoś takiego nie zrobią! Choćby nawet była największą przecherą w mieście...

To Cię podniosła na duchu! Przynajmniej miałaś na co liczyć jako ta przechera...

Vespera - 2012-09-01 00:04:08

O tak, miałam na co liczyć, i bynajmniej nie było to nawrócenie, lecz okrągłe, złote krążki, w które zamienią się upłynnione na czarnym rynku dewocjonalia. Parsknęłam śmiechem usłyszawszy, iż według Kathii Odszczepieńcy już uznają mnie za „swoją”. Cóż, w moich kręgach tak to nie działało…
- Sprawdźmy zatem granice tej rzekomej dobroci osławionych Odszczepieńców. I nie licz na mnie przy targaniu kufra – dodałam poirytowanym głosem. – Moja własna sakwa to wystarczający ciężar moralny do udźwignięcia.

Mortal One - 2012-09-01 00:17:04

- Może jednak przekona cię informacja, iże w tym kufrze będą głównie wiktuały... - odparła niewiasta zjadliwym tonem, wyraźnie już podenerwowana Twoją zaczepną postawą. Taak. W jednym zawsze byłaś najlepsza - w działaniu ludziom na nerwy!

W końcu kufer został zapakowany, a Kathia zajęła się układaniem pozostałych klamotów na stosie na środku izby. Widać było, iże czyni to z niemałym bólem... Ty nie miałaś podobnych oporów przy opuszczaniu swej sadyby w Psich Budach, atoli nie miałaś też za wiele do zostawienia. No, dobrze by było pomóc w układaniu stosu i znaleźć coś, co nadawałoby się na podpałkę...

O ironio! Czyż nie dzieje się dokładnie odwrotnie, niżby chcieli tego szanowni mistrzowie Inkwizytorzy? Oto bowiem zaraz na stosie spłoną ci, co sami zwykli wzniecać ogień wiary!

Vespera - 2012-09-01 00:35:35

Rychło, bez zbędnych ceregieli, szklenia oczek i macania bezwartościowych rzeczy poczęłam rzucać wszystko bez ładu i składu na łby inkwizytorskie. Co ona się tak gramoli, wszak to tylko przedmioty, pomyślałam jako największa materialistka tego plugawego świata.
- Ja się tym zajmę – zaoferowałam się w końcu dobrodusznie, rozeźlona faktem takiego rozwlekania przez Kathię cennych minut. – Ty trwonisz za dużo czasu przez durne sentymenty. Daj mi ino hubki oraz krzesiwa i wyjdź, a już ja im zapalę z bożej łaski taką świecę, jakiej do końca świata nikt nie zgasi. A przynajmniej do wieczora, no.

Mortal One - 2012-09-01 00:43:25

- D... dobrze - odparła płaczliwie Kathia. Oczy miała szkliste, acz posłusznie pogmerała w izbie i rychło niezbędne przyrządy Ci podała, byś mogła przeprowadzić swą destrukcyjną operację. Od razu widać, kto ją wymyślił!

Towarzyszka Twej niewoli, łebska w trudnych chwilach, o czym zdążyłaś już się dobitnie przekonać, polała jeszcze stos oliwą i prędko opuściła izbę. Z kamienną twarzą osoby, która właśnie doznała niewyobrażalnej straty.

Ty jakoś jednak nie podzielałaś tych cierpień... może dlatego, iże na stosie nie miało spłonąć Twoje mienie.

Ignigenus - 2012-09-01 00:57:13

- A więc ogniki z niebieskiego ognia powinny wystarczyć.- W sumie, to mój pierwszy raz w takim miejscu. Muszę przyznać, że przyprawia mnie o ciarki. Wszędzie pod nami są zakopane trupy... Po prostu raj dla nekromantów. Ale, jeśli powiem, że sama misja mi się nie podoba, to skłamię... Wreszcie okazja coś zrobić. I do tego, zobaczyć żywiołaka , coś, co jest w pewnym sensie do mnie podobne. Poza tym, chyba będę musiał się przyzwyczaić, za jakiś czas pewnie poznam więcej takich jak on...

Mortal One - 2012-09-01 01:02:29

W istocie, miejsce to przyprawiało o ciarki. Wszędzie albo proste nagrobki, albo wielkie, sepulkralne rzeźby, przedstawiające chociażby śmierć z kosą czy też rycerza na koniu. A to wszystko porośnięte gęstymi chaszczami, w których łatwo by się zgubić.

I kiedy tak szedłeś wgłąb cmentarza ze swymi towarzyszami, choć zaczęło Ci się robić gorąco z podniecenia misją, wtem powiało zimnem. I tym zimniej było, im bardziej zagłębialiście się w cmentarz... Wasz oddech zamienił się już parę, kiedy wreszcie ujrzeliście jego ślady. Oszroniony szlaczek, przypominający jakby śluz ślimaka, wiódł prosto do jednego z otwartych mauzoleów...

Vespera - 2012-09-01 01:03:52

Cóż za przyjemność niewypowiedziana, móc przed śmiercią pochwalić się spaleniem inkwizytorów! Z lubością skrzesałam w kilku miejscach ogień i rychło opuściłam izbę, rzuciwszy ostatnie nienawistne spojrzenie psom pańskim. Dołączywszy do Kathii na podwórzu, przyszło mi do głowy, że wypadałoby w tym miejscu rzec coś patetycznego, godnego opowieści gawędziarzy o bohaterach, pouczającego, a zarazem przestrzegającego potomnych przed złem tego świata.
- Za moją suknię, sukinsyny – warknęłam, i odwróciłam się plecami do palącego się za mną domostwa.

Eliasz - 2012-09-01 01:07:25

- Mauzoleum, tsk! - parsknąłem z niedowierzaniem. - Jakie to, do cholery, typowe.
Może i typowe, ale skuteczne. Prawdopodobnie wchodzimy do lodowej jaskini. Założę się, że bestia już się tam zadomowiła. Walka tam będzie niebezpieczna... oby Anwaldt miał rację, i jego plan się sprawdził.
- Nie mamy wyboru, musimy tam wejść. Będzie niebezpiecznie, ale musi nam się udać... swoją drogą, czemu żywiołaki mrozu upodobały sobie podziemne, ciasne pomieszczenia? To logiczne, ale... nudne.

Nudne! To jest to słowo! Poza tym, to jakby postawienie wszystkiego na jedną kartę. Albo kompletne zwycięstwo, albo kompletna porażka. Rzut kością, partyjka w pokera. Tylko jak długo można zachować lodową twarz?

Mortal One - 2012-09-01 01:09:21

Ves:

- No kurwa - podsumowała w podobnym duchu Twą kwestię Kathia, spoglądając po raz ostatni w stronę domostwa z mieszanką obrzydzenia i tęsknoty.

Tymczasem we wnętrzu jął trzaskać już ogień, zaś przez rozmaite szpary wydobywały się smużki czarnego dymu. Dymu, jaki powstaje ze spalonych ciał. Lepiej się stąd zwinąć, zanim poczujecie fetor...

Ignigenus - 2012-09-01 01:25:38

- No i moja magia tak się teraz przyda jak... przecież w ciasnych miejscach, to ja prędzej zranię was jak żywiołaka. - Po prostu pięknie. Muszę wymyślić jakiś sprytny sposób. - Chyba, że których z was potrafi szybko stawiać bariery. Wtedy ja mogę użyć ognia, który wy potem zamkniecie wokół stwora. Albo chociaż osłonicie nas przed ciepłem i ogniem, znaczy mnie tylko przed ciepłem, ogień mi nic nie zrobi, tylko że chciałbym wrócić w ubraniach, a one nie są ognioodporne.

Mortal One - 2012-09-01 03:08:58

Igniś i Eliś:

- Pozostaje mieć nadzieję, że nie wywiąże się walka - odparł rzeczowo Kreuz. - A w razie czego, to w istocie zrobimy tak, jak powiedziałeś, Czerwonooki. Ale kto powiedział, że musimy mówić mu prawdę o twojej potędze? Przecież zawsze można ją przedstawić w ciut... innym świetle.

To dało Wam do myślenia. Ale czas już do środka! Anwaldt poszedł przodem, prosto w mroczny prostokąt grobowych podwoi. Na szczęście, zaraz za progiem opamiętał się i zapalił niewielki, pulsujący ognik, dający jednak wystarczająco dużo światła, abyście dostrzegli szron pokrywający ściany i stopnie prowadzących w dół schodów. No, no, widać Wasz przyjaciel się już zdążył zadomowić...

Atoli lepiej, iżby się nie przyzwyczajał!

Vespera - 2012-09-01 12:39:47

I tak też uczyniłam, a mianowicie nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz w życiu skądś się zwinęłam.
- Prowadź ku zbawieniu w tej peregrynacji – popędziłam uszczypliwie, nie poczuwając się do pomocy mej kamratce w niesienia kufra. Aliści na usprawiedliwienie swoje dodam, iż gdy nadejdzie czas opróżniania jego wiktuałów, pierwsza i bez proszenia wyciągnę do niej pomocną dłoń. Po co przeciążać teraz sumienie… A tymczasem pozostało mi jedynie zaufać mojej pełnej wiary w Odszczepieńczą dobroć towarzyszce i posłusznie podążyć za nią, kędy poprowadzi.

Mortal One - 2012-09-01 12:54:58

Ta zaś chwyciła kurczowo kuferek, aż jej knykcie zbielały (przy czym z niesmakiem przypomniałaś sobie otrutego Inkwizytora), i starając się nie patrzeć na pochłaniane przez zachłanny ogień domostwo, poprowadziła Cię na wschód.

- Będziemy musieli pójść dalej na wschód, by ominąć Dzicz. Nie chcemy przeca wchodzić w te niebezpieczne mokradła... Później już tylko na południe, wzdłuż rzeki - wyjaśniła, kiedy dom stał się jedynie smużką dymu daleko za Wami. A przed Wami rozciągały się bezdroża.

Ignigenus - 2012-09-04 01:02:05

Spojrzałem na Eliasza, po czym podążyłem za Anwaldem. Zaprawdę ciekawe co tam spotkamy... Ewentualnego sojusznika czy wroga... I czy będę pomocny, teoretycznie fakt, że jestem w połowie demonem, powinien pomóc. Mogę jedynie mieć nadzieje, że ten fakt pomoże aby nam(mi ?) zaufał. Jeśli nie... Może nie z przyjemnością, ale jeśli będę musiał. to go zniszczę. Oby znali, dobre bariery obronne. Gdybym, przestał się kontrolować, to mimo wszystko, nie chcę, żeby stała im się krzywda. Gdy o tym pomyślałem, nawiedziło mnie wspomnienie wielkiej połaci spalonego lasu... Ognia... Ciała tego skurwysyna...I jej... Nie, nie mogę o tym teraz myśleć. Teraz,najważniejsza jest misja i jej cel.

Mortal One - 2012-09-04 20:37:54

Zaś cel ukazał Wam się rychlej, niżbyście się mogli spodziewać. Ot, kiedy zeszliście już do ciemnej krypty, zaraz jednak rozświetlonej przez kolejny ognik, przywołany przez Anwaldta, między oblodzonymi grobowcami, pod ostrzami sopli, przyklejony do ściany - czekał na Was on. Żywiołak.

Dopiero teraz mogliście go ujrzeć w pełnej krasie: ni to róg, ni to głowa odchodziła od trójkątnego tułowia, które opierało się jedną "nogą" (trudno było znaleźć inne słowo na ten odwrócony, zwężający się ku dołowi, a przy samej ziemi mający ledwie cal szerokości stożek) o podłoże.

- Fffffitajcccccciee... - powitał Was ze znanym już Eliaszowi sykiem żywiołak. - Nie tratśśśśśśśmy czassssu... czego chceccccccie... wsssamian?

Jak rzeczowo! Czyżby żywiołakowi nie zależało na walce, czy to był jedynie podstęp?...

Eliasz - 2012-09-16 15:48:26

- Jakże miło mi widzieć twoje rozpromienione i jasne oblicze! - no, sytuacja jest beznadziejna, to przynajmniej się pośmiejmy. - Ciepła dzisiaj noc. Swoją drogą, bardzo ładnie się tu urządziłeś. Mieszkanie w mieście już ci się znudziło?

Ugryzłem się w język. Chyba lepiej pozostawić gadaninę Anwaldtowi... on się lepiej zna. I, zapewne, ma lepsze zaklęcia ochronne. Przez myśl przewinęły mi się wszystkie znane sposoby tworzenia barier. Może się przydać...

Mortal One - 2012-09-17 21:17:15

- Sssskądże... zdawało mi ssssię po prossstu, że ktośśś mnie tu zaprasssszał... - wysyczał stwór w odpowiedzi, mierząc Cię zimnym spojrzeniem lodowych ślepi, co jarzyły się w ciemności jak dwie mroźne pochodnie. Poczułeś się, jakby ktoś wylał na Ciebie kubeł zimnej wody... i to bynajmniej nie w metaforycznym sensie.

Atoli następnie przejął głos Anwaldt:

- Chcemy informacji. Wiemy, że ściągnął cię tu nieudolny mag, który służył Inkwizycji... mógł ci się przedstawić jako... Eliaszu? Pamiętasz może?...

Eliasz - 2012-09-19 22:13:01

- Wielki Destruktor. Tak siebie samego nazywał.

Rety... nie możemy przejść do rzeczy? Ad rem, przyjacielu, ad rem!

- Jak dla mnie, wielkie to on miał ego. TYLKO ego. Ewentualnie brzuch, ale to raczej kategoria przedmiotów ogromnych...

Gówno w przeręblu. Oh, te wizje tak pięknie do siebie pasują!

Ignigenus - 2012-09-20 18:06:14

- Czy jego brzuch, naprawdę jest teraz najważniejszy ? Zajmijmy się tym, czym trzeba, ewentualne... nakrycie nas, z tego co rozumiem, nie skończy się dobrze dla żadnej ze stron.- Mówiąc to, patrzyłem się na żywiołaka. Hmm, więc w połowie jestem czymś takim. Może nie do końca takim, ale jakby nie patrzeć on jest demonem, gdyby był czas, może mógłby mi coś więcej powiedzieć o używaniu naszych mocy.

Mortal One - 2012-09-22 11:34:21

- Tak... Wielki Dessstruktor. I co sss nim? - wysyczała bestia.

- Ściągnął cię tu na polecenie Inkwizycji, która widać od jakiegoś czasu próbuje wynaleźć sposób pozwalający na przeniesienie demonicznych oddziałów prosto w serce Tiarrim. Czy wiesz cokolwiek o współpracy twych pobratymców z Psami Papieskimi?

- Nie... chociaż... od jakiegoś czasu gościmy u siebie śmiertelnych... to tylko plotka, gdyż jeżeli coś takiego miałoby miejsce, to jeno w ścisłej tajemnicy. Ludzie nie są zbyt mile widziani w Durgemnie. A ja mogłem tu trafić w ramach zemsty... jako takie mięso armatnie, rozumiecie? - odrzekła stwora już normalnym tonem.

Anwaldt jej nie słuchał. Pobladł cały i kiwał się dziwnie w przód i w tył. Na jego czole wystąpiły krople potu, i to mimo panującego ziąbu.

- Rozumiem - wydusił wreszcie. - Macki Inkwizycji sięgają dalej, niż myślałem... atoli wiesz może, kto... kto mógł cię wysłać? Który z demonów?...

- Jeśli miałbym wskazać kogoś, kto byłby do tego zdolny... to na myśl przychodzi mi tylko Ignis, Pan Ognia.

Jeden z Was poczuł dziwne ukłucie w żołądku...

www.filorosi.pun.pl www.kajaktrzcianka.pun.pl www.42gdh.pun.pl www.cs-erathia.pun.pl www.tmnt.pun.pl