Mortal One - 2012-05-27 21:59:20

"Ciekawe, na co idą te cholerne podatki..." - zastanawia się niejeden mieszczanin, wysupłując ostatnie miedziaki z sakiewki i wręczając je z ociąganiem poborcy. "Na łaźnie!" - brzmi odpowiedź, której winniśmy mu udzielić, o ile oczywiście ją znamy. Łaźnie i latryny są bowiem jedynym miejscem, do którego wstęp mają wszyscy, ale to absolutnie wszyscy obywatele Zjednoczonego Królestwa, nieważne, czy mówimy tu o możnej szlachcie, czy o kloszardach wiodących za sobą korowody much. A w każdym razie, jedynym takim miejscem użyteczności publicznej; stąd też pewnie codzienne tłumy, jakie walą do bram łaźni, mieszczących się w ogromnym gmachu o kształcie trapezu, którego krótsza podstawa zwrócona jest ku ulicy. Jest to budynek marmurowy, jednak mimo świetności swego budulca prezentuje się on marnie, zwłaszcza jako ostoja czystości. Przyczyną jest pokrywająca go warstwa brudu, naniesiona przez lata z ulicy.

Będąc już w środku, w okazałym westybulu, należy udać się do szatni, tam zaś pozostawić cały swój dobytek i skierować się do głównej hali łaźni. Spoceni łaziebnicy dbają tam o to, by woda w czterech wielkich basenach nadawała się do ciągłego użytku, zaś w bocznych pomieszczeniach, odchodzących od hali, oferują swe usługi w zakresie balwierstwa, felczerstwa, depilacji i masażu. Za drobną opłatą można również wejść do łaźni parowej, niemniej panujący tam skwar potrafią przetrzymać tylko nieliczni.

My jednak wróćmy jeszcze do westybulu, skąd zaczęliśmy swą dotychczasową podróż. Tylko jedne drzwi odchodzą tam do szatni, a drogi są dwie. Dokąd więc wiedzie ta druga? Cóż, do miejscowego lupanaru. Jest to dość znany i uczęszczany przybytek, gdzie głodni cielesnych rozkoszy, w myśl zasady wiszącej nad wejściem do zamtuza: "grzechem jest nie zgrzeszyć", mogą śmiało spełniać swe fantazje, o ile oczywiście mają kiesę równie grubą, jak temperament.

www.oetyper.pun.pl www.warcraft-pbf.pun.pl www.prosreborn.pun.pl www.extreamsquad.pun.pl www.inuma.pun.pl